Dzisiaj piękny dzień.
Bardzo sie cieszę, ze nie posadziłam prusznika blisko tarasu. Uwielbiają go pszczoły i obsiadły go całkowicie- aż trudno uwierzyć że bzyczenie może być tak hałaśliwe ale cieszcie się, że pszczółki zadowolone
Bardzo Kubie ta czerwień berberysow i żurawek w przedogródku - chyba, że akurat wyrywam chwasty pod berberysami - wtedy głównie klnę pod nosem na kolce - koszmarnie się wbijają. Red baron tez fajnie dopełnia kolorystycznie.
posadziliśmy w końcu nowe nabytki
Amanogawa
I wyjątkowo niepolecany głóg paul’s scarlet - chodzi za mną od kilku lat - nie posadziłam go ze względu na to, że na ogrodowisku wszędzie jest niepolecany ale jednak mój charakter uparciucha wygrał - zawsze można go wyciąć jak się bedzie źle sprawował. Po prostu na niego zachorowałam i skoro przez Lilka lat nie przeszło to trzeba się poddać
I na dokładkę boczek domu- juz wkrótce przestanie być tutaj tak mono zielono. Muszę coś pomyśleć na przyszłość by wczesna wiosną tez cos kwitło albo może coś o liściach innego koloru. Lawendy, szałwie ostróżki ii róże szykują się do kwitnienia. Uwielbiam kolory.
A po drugiej stronie są juz pąki liliowców stella d’oro i wyszło 7 sadzonych w tym roku martagonow - może wszystkie wyjdą- jestem ich bardzo ciekawa.