Hej instruktorze sportowy! Podziwiam, dla mnie taki tytuł i rzecz jasna umiejętności to jakaś niesamowita sprawa i abstrakcja. Konie są piękne i takie ogromne, zupełnie nie wiem jak można się z nimi oswoić, ja bym się obawiała... Ale chciałabym tak na spacer wierzchem się wybrać ; )
Teska dumna na tym wierzchowcu, widać że przejęta bardzo : ) Moja Zosia odwiedzała kuca na Mazurach i też ma takie zdjęcia rozpromieniona i zachwycona.
A gwoli porządku i poszanowania obyczaju gratulacje pięćsetne : )
Obawiać się nalezy, bo koń swoje 500 kg minimum waży i żartów nie ma. Ale oswoic, a nawet zaprzyjaźnić się z nim można. Dla mnie to jeszcze taka ważna część kultury i historii. Po prostu coś znacznie więcej niż sport.
Byłam u Ciebie i podziwiałam akwarele ale nic nie napisałam, bo jakaś niemoc twórcza mnie dopadła. Juz musi ta wiosna przyjść wreszcie bo inaczej zastygnę w oczekiwaniu
Aniu jak miło Cię widzieć. Kwiecie jak zwykle przepiękne. A ja w tym roku będę z wypiekami na twarzy wyczekiwała pierwszych kwiatów na mojej Iceberg i na wszystkich nowych jesienią sadzonych. Żeby to już było!
A mi zdaje się że jazda konna to jeszcze odwaga i chyba ciężka praca? Ja raz miałam okazję siedzieć w siodle, ale cóż - zwierzę zupełnie zignorowało moją obecność na grzbiecie i ruszyło wprost do stajni, a komendy to mogłam sobie schować do kieszeni i tak się jazda zakończyła - u żłoba : )
Bardzo się zafascynowałam akwarelami Zbukvitzem, Castagnetem i uparłam się nauczyć. Chciałam nawet na kurs pójść, ale jednak na razie sama podziałam.
Rozumiem Twoją niemoc, mi też trudno wykrzesać energię jaka byłaby wskazana. Ale to się u nas zmieni... niebawem i już : )