Jestem. Strasznie to miłe widzieć, że pamiętacie o mnie, choć mnie tu w zasadzie nie ma.
Miałam bardzo pracowity i trudny czas. Dlatego mnie nie było.
I muszę się przyznać, że po raz pierwszy, odkąd jestem na ogrodowisku, czyli od pięciu lat, nadejście zimy przyjęłam nie z frustracją, że już nic zrobić ogrodowo nie mogę, lecz z ulgą. Że nadszedł czas odpoczynku od ogrodu.
Może się starzeję. A może po prostu zbyt duzo w ub. roku się w moim życiu działo, to i wyciszenia oraz odpoczynku potrzebowałam.
Pomimo że nadejście zimy przyjęłam z ulgą, to oczywiście umierałam ze strachu o roślinki. Bo u mnie zacisznie i ciepło mają, więc znowu przed nadejściem dużych mrozów nie weszły w stan zimowego spoczynku. A pierwsze duże mrozy były u mnie przed śniegiem. Nie muszę chyba pisać, bo to oczywiste jest, że na ten czas roślinki opatuliłam powłoczkami

Sama się z tego przebrania ogrodowego śmieję , ale jest skuteczne - kiścienie, których nie okryłam z braku rzeczonej pościeli, bardzo przemarzły. Wiosną zobaczę, czy tylko liście, czy są większe szkody.
Dzisiaj zaczęłam sezon wiosna-jesień 2017. - oczyściliśmy z eMem budki lęgowe.
Niestety, znowu w jednej znalazłam martwe pisklęta - sikory bogatki.
Natomiast budka po sikorach modrych była w porządku.
Na wszelki wypadek sparzyliśmy wszystkie budki wrzątkiem.
Zdaje się, że już najwyższa pora na sprzątanie budek. Bo kiedy zdjęliśmy budkę "modraszkową", jej właściciel/właścicielka podniosła taki wrzask, taki lament, takie święte oburzenie, że chyba na pół miasta się niosło

Żałujcie, że tego nie słyszeliście. W gorączkowym poszukiwaniu swojej budki kilka razy zajrzała do buski szpaczej.
Buziam Was
____________________
Pozdrawiam:) Teresa
W Gąszczu u Tess oraz
Ogród nad Rozlewiskiem
Chętnie dzielę się roślinami z każdym, kto po nie przyjedzie, albo odbierze w jakimś umówionym miejscu. Ale nie wysyłam roślin.