Jejku jakie cuda pokazujesz Anitko...
Nie wiem czy w tym roku nie zweryfikuje swoich planów i nie poczekam na zakładanie różanki do wiosny... teraz robie rabate po lewo od tarasu przy płocie sasiada, dla liliowców i cebulowych... potem placyk żwirowyt z bukszpanami i pergola.. a na różanke to by pewnie czas przyszedł w grudniu....
Pewnie wstrzymam sie i wiosna ja zrobie wiec i zakupy różane bede robic wiosna.
Pozdrawiam i gratuluje efektów bo róże u ciebie boskie !
Hm... raz na 2 tygodnie mówisz. To by wiele tłumaczyło. Ja stosuję metodę AniDS czyli 2 razy na sezon. No i od lipca to już w ogóle nie, żeby młode pędy nie zmarzły. A nie wymarzło Ci nic? Bo podobno jak się tak intensywnie nawozi to one co prawda pięknie kwitną, ale są osłabione i łatwo wymarzają. Ale może wcale nie?
U mnie takie samo ciepełko kominkowe jak u Ciebie a do tego herbatka z rumem bo podmarzłam i zmokłam w ogrodzie. Na róze nie powinnam patrzec bo u mnie nie ma sensu ich sadzic.Pozdrawiam serdecznie.
Agatko
Ja u siebie w ogrodzie wogóle nie stosuję nawozów długoterminowych, a to z dwóch powodów:
1. U mnie piach
2. Mam agrowłókninę i korę.
Dlatego stosuję nawozy w płynie lub rozpuszczalne. I w lipcu zawsze kończę nawożenie( z końcem miesiąca). Nie wymarzały mi jak dotąd, kopczykuję je na zimę, a wiosną krótko przycinam, bo i tak rosną wysokie. Poza tym w miarę potrzeb pryskam na mszyce( oprysk naturalny) i na choroby grzybowe( tu już raczej chemia ).
Myślę, że to zależy od gleby. Ja gdzieś czytałam, że kwitnące nawozimy często, ale nie dam sobie głowy uciąć...
P.S. Danusia szefowa też pisała, że stosuje magiczną siłę właśnie