Gdyby nie trzeba było płacić za zużytą energię elektryczną, to nie pojechałabym na działkę, bo strasznie wiało. A tak przy jednym ogniu upiekłam dwie, a nawet trzy pieczenie. Nareszcie mogłam przyciąć winorośl, bo liście opadły. Zgrabione liście, pocięte gałązki utworzyły kolejną warstwę kompostu.
To nie koniec sprzątania, bo wiatr przywiał mnóstwo liści i igieł. Dopóki tego nie zgrabię, nie będę mogła rozsypać nawozu jesiennego.
I kilka fotek:
dla Renaty - Ryski obiecany żeleźniak
Tak się przebarwił rdest, którego kawałek poprzedniej jesieni dostałam od Bogusi Madejskiej
I na koniec dla zaglądających barwna liściowa kompozycja
Poza tym nic ciekawego do fotografowania nie dojrzałam. Uciekaliśmy do domu, bo przewiało nas na wylot