Bożenko, dzięki za podkreślenie tej siedemsetnej 'granicy' Trochę się uzbierało w ciągu dwu i pół roku.
Ja też wkleiłam dziś kilka zdjęć i gdyby nie Ty, to wklejałabym dalej, bo wątek o trudnościach przegapiłam
Aniu, fajnie że zaglądasz choć pewnie bardzo zajęta teraz jesteś.
Ja przy tych 'przystojniaczkach' wyrobić się nie mogę, wyszłam z wprawy Ale do Ciebie zaraz zajrzę!
Na działkę jednak się wybraliśmy, ale późnym popołudniem. I dobrze, bo natychmiast za podlewanie się zabrałam. Na ogół rośliny wyglądały nieźle, tylko hortensje ogrodowe zwiotczały i opadły im kwiaty. Ale jeszcze przed naszym odjazdem zdażyły się podnieść
Chłopaki szaleli! Nic dziwnego, po siedzeniu w domu przez prawie dwa dni musieli jakoś zgromadzoną energę rozładować
Basiu też mam obawy że moje hortki oklapnęte niestety.A reszta to chyba w nie lepszym stanie.
A wiesz moja znajoma przyjęła zasadę ,że wogóle nie podlewa roslin. Twierdzi ,że przyroda da sobie sama radę. i podlewanie nazywa ingerencją. a może tak jest po prostu jej wygodniej
Jak będzie już można to wkleję zdjęcie milinu i powojnika. Rosną jak szalone, chyba sobie zawody urządzili kto pierwszy obrośnie pergolę. A ja do milinu dosadziłam powojnik żeby łyso nie było. Obie roślinki sięgają już do łuku.
Pokazałaś kiedyś zaczynającą kwitnienie Perovskię, dzięki Tobie i ja ją mam , kupiłam dorodny krzaczek, znalazłam dla niej miejsce na tle ciemnej zieleni cisa, ładnie będą prezentować się jej srebrne listki i pastelowe kwiaty