Co Ty mówisz Aniu.
Gdybyś teraz weszła do lasu to same by Ci wpadały do koszyczka
Kiedyś trafiliśmy na takie podgrzybeczki że baliśmy się nogi postawić żeby nie podeptać. Zebraliśmy 4 wiaderka i problem jak to przerobić więc 2 wiaderka powędrowały od razu do sąsiadów.
I powiem Ci jeszcze że zbieramy tylko w pobliżu domu.
Słoiczkami będę obdarowywała wszystkich chętnych bo mam ich pół spiżarni
Grzyby lubię zbierać, przerabiać ale marynowane jemy od przypadku. Ewentualnie sosik lub zupa grzybowa ale to też niezbyt często.
Gdybym pokazała mojemu eMowi Twoje zbiory to natychmiast chciałby jechać w twoje strony, ja nie jestem grzybomaniaczką, bo się nie znam na grzybach
Ale zbiory, zarówno te w koszyczku jak i te już przerobione w słoiczkach naprawdę imponujące
Zbieram tylko te grzyby które dobrze znam i nie mam co do nich wątpliwości.
Wiem że jest dużo gatunków grzybów trujących łudząco podobnych do jadalnych więc jeśli takie spotykam to nie zbieram.
Alicjo, na grzybki warto się wybrać dla samego spaceru po lesie.
Mój mąż też nie był zwolennikiem grzybobrania ale tak to ostatnio polubił, że sam mnie wyciąga do lasu.
Myślę że warto wybrać się na Mazury. Dzisiaj na moim bazarku kobieta sprzedawała prawdziwki. Całe skrzynki ich miała, a najładniejszy okaz ważył 700 gram. Aż mi się gębusia śmiała na taki widok.
Znam też fajne miejsce na grzyby w ok. Długosiodła i Broku bo parę razy tam jeździliśmy i zawsze nazbieraliśmy. Odkąd mieszkamy prawie w lesie mamy grzybki na wyciągnięcie ręki i nawet w czasie spaceru z sunią co nieco w ręce wpadnie.