W weekend miałam przymusowy odwyk od komputera...od aparatu też...zostały w Zabrzu. Czyli zdjęć nie ma, nadrobić weekend u Was trzeba

W sobotę tylko do południa byliśmy w Pszczynie, kwiatki przekwitłe obcięłam, potem pojechaliśmy na Wiślaczka. Niedziela była brzydka, dopiero po południu przestawało na dłużej popadywać i wzięłam się za doprowadzenie do porządku Alchymista...matko, jak on rośnie!!! Musiałam mu nowe przyrosty popodwiązywać, pokłuł mnie niemiłosiernie!!! Dłonie miałam jak rzeźnik

W przyszłym roku muszę mu cięcie odmładzające przeprowadzić...ale będzie zabawa...
P.S. Maliny i jeżyny się w cukrze pławią, nalewki będą