Za chwile władzę przejmą jednak wiśnie

Marzenko, ja tego nie rozumiem.
Skoro żurawy to paranoja i realne zagrożenie, straciłaś dziesiątki sztuk (i kasy) - to po kiego grzyba kupujesz kolejne???
Ja miałam kilka sztuk, ale głównie z powodu słabości do ogrodowiska, bo nigdy nie miałam przekonania do ich dyskusyjnej urody. W tym tygodniu wywaliłam ostatnie sztuki, bo miałam je tylko w jednym miejscu i tam wylazły mi te oślizgłe krewety.
Mówię dość, nie daję im już żadnej szansy - never ever - sio!
(Ja to taka niestety kategoryczna jestem i w związkach międzyludzkich i w ludzko-bylinowych)
Przecież jest tyle pięknych bylin…...

Ja też się obraziłam na żurawki, te co przeżyły zmasowany atak , niech zostaną, ale nowych już nie będzie. Amen

w moich "skarbusiach" również nie dostrzegam ich "ogrowiskowego potencjału"

Może Gabi z nami coś nie tak...

a może my za "zielone' w ogrodnictwie i to dlatego...

a zresztą nie to co ładne a co się komu podoba

Za tak mocne słowa na piękne żurawki pogrzmiłbym troche ale nie lubie się złościć i podstawą jest, że każdy ma swoje zdanie i trzeba je szanować.
Wszystko niestety wina szkółkarzy, że nie zapobiegali wylęganiu się robali i rozprzestrzeniły się na ogromną skale, a na pewno w jakimś stopniu można by to ograniczyć już u źródła.

Ja swoje kupowałam bezpośrednio u producenta, którego nazwy nie wymienię, ale to dość duża i znana marka. Jechałam specjalnie kilkadziesiąt km. Wydawało mi się, że co jak, co, ale oni o markę dbają i na takie zaniedbania sobie nie pozwolą, Na 21 żurawek tylko 5 przetrwało zmasowany atak. Żałuję, że nie zachowałam paragonu.

Chrzaszcze opuchlaka nie lataja ale dosc szybko maszeruja sobie z ogrodu do ogrodu...

Fajnie się do Ciebie zagląda .... zawsze coś nowego ... bukszpan wymiata a Ty przy nim z rozbrajającym uśmiechem
Na jednej fotografii ładnie ujęłaś żywopłot z graba .... wreszcie go zobaczyłam w całej rozciągłości .... super wygląda ....

Dzisiaj skończyłam kulkowanie i stożkowanie , pleców nie czuję

tak też wyczytałam, że mogą przemierzyc i kilometr... dowiedziałam się ostatnio że moja 'następna' sąsiadka ma larwy od dawna, wyżarły jej ostatnio prymule i cos tam jeszcze, rzekomo w ubiegłym roku kupiła strasznie drogi płyn za 50zł i polała a one dalej są... zaczęłam tłumaczyć o wieczornym pryskaniu, o deseczkach z taśmą ale obawiam się że to była 'mowa trawa' Czyli walka z wiatrakami... bo ogród jest kilkadziesiąt metrów ode mnie....