Nie ma co łamać sobie głowy czymś na co wpływu nie mamy. Mówi mądrala, co ze 3 dni doła ogrodowego miała i dopiero Bogdzia mnie do pionu swoją mądrością i wielkim sercem postawiła . Więc mądrzejsza o to doświadczenie powiadam - nie martw się Kochana, będzie miejsce na nowe . Ja walczę z wertiziliozą, ale koko dżambo i do przodu . Rok temu straciłam dwa 10-letnie klony palmowe, a w tym kolejny zachorował, ale póki co jest dobrze, jakby choroba przyhamowała . Uśmiechnij się i spełnij jakieś swoje ogrodowe chciejstwo . To pewnie m.in dlatego się mówi, że ogród nigdy nie jest skończony
Ja mam ochotę swoją Amanogawę wyciąć z zupełnie innego powodu. Rośnie jak szalona! Co roku ją przycinam, bo góruje nad pozostałymi drzewami jak wieża Eiffla, ma płytkie i grube korzenie i i grubaśne gałęzie. Obok niej miałam Atropurpureum - musiałam wyciąć z powodu werticiliozy, a tej „wisience” nic się nie dzieje. Mszyce ja tylko lubią
Kasiu, podziwiam Twój zapał do ogrodu. Masz głowę pełną pomysłów i je realizujesz.
Gdy byłam w Twoim wieku, ogród mnie nie pociągał, nie miałam czasu.
Wszystko odmienilo się, gdy poszłam na emeryturę.
A z trawnikiem to jest tak, jak pisałam. Byle był wykoszony. Muszę przyznać, że tylko na punkcie chwastów mam obsession
Dziękuję Eluniu bardzo . Ogród kocham bardzo, praca w nim mnie odpręża. W dodatku dzieci+ogród to dla mnie mega inspiracja . Tak kombinuję żeby ogród jak najbardziej je przyciągał. Iga jest na etapie elfów i krasnoludków, bawi się domkiem jaki stworzyłam i mini bajkowym ogródkiem, a Filip z kolei zainteresował się obserwacją ptaków. Więc coś każdy znajdzie dla siebie . Mąż kociołkuje dla odmiany, więc mamy przyjemnie z pożytecznym .