Ja tylko raz męża strzygłam a właściwie to nie strzygłam tylko...kanciki robiłam..a właściwie to nawet tych kancików nie robiłam bo już nie było co robić jak mu przeleciałam tą golarką w tę i w tamtą


A odnośnie jeszcze włosów to przypomniała mi się moja bliska koleżanka jak pofarbowała sobie włosy dwa dni przed komunią swojego syna.Przyleciała do mnie w pomarańczowych jak żarówa włosach,ja.."O matko coś Ty zrobiła"..a ona..."Ratuj mnie,masz jakąś farbę" a tu zonk..nic w szafie...ja jej na to.."Jedź do naszej fryzjerki i niech ci nakłada szybko jakąś inną farbę albo coś innego wymyśla".Patrzę a moja koleżanka okracza rower,wyciąga z koszyka...wełnianą czapkę i nakłada na głowę...myślałam,że skonam ze śmiechu...było upalnie,przeszło 20 stopni..

p.s. fryzjerka postarała się,włosy troszkę zmieniła kolor,już takie żarówiaste nie były

To na razie,zmykam do spania