Tarnina
10:45, 20 cze 2014
Dołączył: 28 sty 2014
Posty: 646
Dziś na poczatek WIEEEELKAA przestroga.... Znacie na pewno ten niepozorn w tej chwili krzaczek...
Nowięc, przestrzegam przed nim każdego rodzica, babcię, ciocię i każdego kto ma styczność z małymi dziećmi...
Moja córcia przez ten krzczek, który teraz ma owocki.. (tzn na zdjęciu ich nie ma, bo już są oberwane...)trafiła do szpitala... Bogu dzięki wszystko skonczyło się dobrze... ale nie chcę myślec co mogło się stać....
Ten krzczek WAWRZYNEK WILCZEŁYKO jest trujący... cały... a owcki szczególnie te czerwone sa baaaardzo niebespieczne dla dzieci. Już jeden dwa owocki mogą się okazać dla maluchów śmiertelne.
Moja Anielcia jest nauczona, że nie można jeść żadnych owoców z ogrodu bez mamusi, czyli mnie, ale jak powiedziała lekarka: "Mądrych dzieci nie ma"... Ponadto zdawałam sobie sprawę, że mam niebespieczne rośliny, ale zawsze owocki zrywałam jak się pojawiły... W tym roku.. nie wiem zapomniałam, miałam mnóstwo innych rzeczy na głowie... nie będe się usprawiedliwiać....
Anielcia przyniosła mi owocek Wilczegołyka ze słowem "Mniam mniam"... A mnie wszystko stanęło na wysokości uszu i gorączkę miałam chyba odrazu 39 stopni...
Niestety Anielcia nie dużo jeszcze mówi i nie mogłam się dogadać, czy zjadła czy tylko rzyszła zapytać czy może... więc bez namysłu do łazienki i próba sprowokowania wymiotów... nic... do lekarza, do szpitala...
Kroplówka, badania, podpięta do monitorów...
Bogu dzięki objawy żadne nie wystapiły... Biedna Anielcia po prostu przyszła się zapytać, czy ten owocek jest mniam mniam, czy nie... ale ja znając niebespieczeństwo wolałam nie czekać...
Teraz widzę, że byłam baaaardzo głupia zostawiając w ogóle ten krzew w moim ogrodzie... Spodziewam się drugiego dzieciaczka i już wiem, że w sobotę oba moje Wawrzynki wylądują posadzone w lesie...


Nowięc, przestrzegam przed nim każdego rodzica, babcię, ciocię i każdego kto ma styczność z małymi dziećmi...
Moja córcia przez ten krzczek, który teraz ma owocki.. (tzn na zdjęciu ich nie ma, bo już są oberwane...)trafiła do szpitala... Bogu dzięki wszystko skonczyło się dobrze... ale nie chcę myślec co mogło się stać....
Ten krzczek WAWRZYNEK WILCZEŁYKO jest trujący... cały... a owcki szczególnie te czerwone sa baaaardzo niebespieczne dla dzieci. Już jeden dwa owocki mogą się okazać dla maluchów śmiertelne.
Moja Anielcia jest nauczona, że nie można jeść żadnych owoców z ogrodu bez mamusi, czyli mnie, ale jak powiedziała lekarka: "Mądrych dzieci nie ma"... Ponadto zdawałam sobie sprawę, że mam niebespieczne rośliny, ale zawsze owocki zrywałam jak się pojawiły... W tym roku.. nie wiem zapomniałam, miałam mnóstwo innych rzeczy na głowie... nie będe się usprawiedliwiać....
Anielcia przyniosła mi owocek Wilczegołyka ze słowem "Mniam mniam"... A mnie wszystko stanęło na wysokości uszu i gorączkę miałam chyba odrazu 39 stopni...
Niestety Anielcia nie dużo jeszcze mówi i nie mogłam się dogadać, czy zjadła czy tylko rzyszła zapytać czy może... więc bez namysłu do łazienki i próba sprowokowania wymiotów... nic... do lekarza, do szpitala...
Kroplówka, badania, podpięta do monitorów...
Bogu dzięki objawy żadne nie wystapiły... Biedna Anielcia po prostu przyszła się zapytać, czy ten owocek jest mniam mniam, czy nie... ale ja znając niebespieczeństwo wolałam nie czekać...
Teraz widzę, że byłam baaaardzo głupia zostawiając w ogóle ten krzew w moim ogrodzie... Spodziewam się drugiego dzieciaczka i już wiem, że w sobotę oba moje Wawrzynki wylądują posadzone w lesie...
____________________
Chatka Baby Jagi Mój Blog http://domekbabyjagi.blogspot.com/
Chatka Baby Jagi Mój Blog http://domekbabyjagi.blogspot.com/