Jestem

, impreza syna wyszła fajnie, następnego dnia wyszła impreza nasza

tak spontanicznie ... w niedzielę no cóż "leżałam do góry kołami". Niestety nic nikomu nie przeszkadzało....taka imprezowa ulica.
Tydzień ostatni w pracy próbował mnie zamordować...jakiś prawdziwy koszmar, w czwartek nie wytrzymałam i wzięłam urlop. Pojechałam z Juniorem na zakupy szkolno ciuchowe

. Spędziłam z nim cudowny dzień...

ale zakupy w centrach handlowych są dla mnie koszmarem...

Wczoraj trochę wyszłam do ogrodu, zrobiłam kanciki, popieliłam, zaczęłam sprzątać warzywnik. M robił mur ...
Dziś pełna werwy i "odpoczęta" wyszłam dalej poczyścić warzywnik. Pozbierałam plony

majeranek, fasolkę, rabarbar,ugotowałam obiad

pysznyyyy. M przyniósł trochę grzybków z lasu był sosik i gdy już miałam lecieć zrobić zdjęcia, zaczęło lać jak z cebra..i leje tak cały czas więc zdjęcia będą chyba jutro.
Tymczasem pozdrawiam wszystkich cieplutko...