Witaj Małgosiu. Oj ta glina, nawet przez nią płakałam. Pamiętam jak kupiłam dom, to było pole chwastów i ostu. Facet zebrał troche koparką żeby nawieźć ziemi pod trawę , wziął zaliczkę i tyle go widzialam. A ta glina odslonieta została i przez 2 tygodnie padało,miałam jezioro wkoło domu, ani przejść, ani samochodu wyciągnać sie z tej gliny nie udało. Teraz nie jest tak źle, bo trawa wypija wodę, ale ile razy chcę coś posadzić, to sie tak nakopię i nawynoszę tej cieżkiej gliny, że mi sie odechciewa. A ta glina sie tak lepi, że można garnki robić. Oj rozumiem ja co to znaczy mieć glinę w ogródku, ci co nie mają niech się cieszą. Ale coś tam posadziłam, wrzucę parę fotek, choć nie ma sie zupełnie czym chwalić, bo działeczka malutka, a i czasu brakuje.Ale daje mi dużo radosci, zwłaszcza jak kwitnie. Pozdrawiam Ciebie i wszystkich.