Maliny to najlepiej przerabiać na sok w sokowniku...ale ja nie mam i radzę sobie bez:
na sok wg babcinej receptury - muszą być suuuche, bo fermentują...lub też jak są zasypane zbyt małą ilością cukru;
druga receptura to zasypać na noc cukrem, lekko zgniecione muszą być, rano podgrzać, puszczą sok, dodać soku z cytryny (ew. może być z czarnej porzeczki) i do butelek, zapasteryzować;
nalewka - 1 kg malin, 500 g cukru (jak ktoś woli mniej słodkie to mozna 350-400g), 750 ml wódki /a jeszcze lepiej 500 ml wódki i 250 ml ciemnego rumu/ , 1 cytryna, 250 ml wody.
Sposób przygotowania:
Zagotować w rondelku wodę, cukier, sok z cytryny. Czyste, przebrane, ale nie umyte maliny włożyć do miski, rozgnieść i zalać ugotowanym roztworem. Odstawić na 12 godzin, potem zagotować, przecedzić przez ściereczkę /plastikowe sito i gorący sok malinowy wymieszać z alkoholem. Przelać do niedużych butelek i trzymać w ciemnym miejscu. Resztę malin można przetrzeć przez sito i albo zrobić gesty przecier świetny do herbaty, albo połączyć z jeżyną (dodać alkoholu) i zrobić nalewkę malinowo-jeżynową. Do niej doskonałym kwaskowym, podkreślającym smak dodatkiem jest garść czerwonej porzeczki
Mozna użyć spirytusu, ale MUSI być rozcieńczony z wodą, bo maliny w kontakcie z nierozcieńczonym spirytusem natychmiast nieodwracalnie żelują. Do herbaty to dobre, ale jako samo trudne do picia
EDIT
Danuś ze szczerego serca gratuluję