Podlałam "przody". Ścięłam przekwitłą kocimiętkę i bodziszki spod róż "na przedzie". Wywalę chyba stamtąd bodziszki w ogóle, bo mimo tego że nieźle sobie radzą w tych suchych warunkach, to za wysokie są i różom do połowy sięgają. Tylko co mogłoby je zastąpić - by zbyt często nie być narażonym na pokłucie??
Zaczęłam wycinanie mozgi z granicy, ale nie skończyłam - zajmę się tym jutro. Obrałam największy krzak czarnej porzeczki, bo przez te upały dojrzałe owoce zaczęły opadać. Jutro przerobię je na dżemik, tylko dżemix muszę kupić.
Wywiozłam kopiastą taczkę chabazi do kompostownika. Pogadałam z sąsiadką, tą z którą anektujemy zapłocie

oni już praktycznie ogarnęli robotę tam. Pościnali drzewka już dawno temu, są na kupie gotowej do spalenia. Dzisiaj sąsiadka pokosiła kosiarką trawska i zrobiło się suche, łyse pole. Kawał działki! A u nas busz

muszę się uśmiechnąć do M... ech.