Wiecie co, ludzie są tak głupi i beznadziejni, że aż mi czasem ręce opadają

Na przeciwko mnie rozpoczęła się jakiś czas temu budowa, miałam dziś wolne i coś tam między kolejnymi kursami do miasta porobiłam. Wychodzę na balkon po doniczki z pelargoniami, a tam smród, że aż oddychać nie mogę. Panowie budowlańcu palą folie po cegłach i butelki plastikowe. Leci toto po całej okolicy, duszący dym, a oni się w ogóle nie przejmują. Moja mama powiedziała, że to już nie pierwszy raz

Wkurzyłam się, wzięłam dwa żółte worki na plastiki i poszłam do nich. Dałam im te worki i mówię, że jak jeszcze raz będą coś takiego palić to dzwonię na straż miejską.
Jak spotkam właściciela, to mu powiem, żeby kupił im żółte worki na plastik i mogą u mnie wystawiać, bo te segregowane odpady odbierają w każdej ilości. Masakra jakaś.
A poza tym udało mi się dziś kupić palisadki na rabatkę w rogu podjazdu, tata nawet już 6 zamontował. Ogarnęłam trochę warzywnik, powyrywałam straszące aksamitki. Zlikwidowałam większość skrzynek z pelargoniami i szkoda mi ich było, to jeszcze trochę sadzonek porobiłam