Witam Was wszystkich serdecznie i cieszę się, że ktoś do mnie zagląda. Macie rację nasz ogród, a w zasadzie ogrody to masa roboty.
Reniu traktorek jest w planach na dalszą przyszłość, bo na razie kiedy roślinki malutkie mogłyby tego nie przeżyć, mój eM w zeszłym roku 3 skosił i od tamtej pory koszę sama tę dużą część bo żal mi roślin i włożonej pracy, jak podrosną to się zamienię i to On będzie kosił. Przydomowy z reguły kosi nastoletni syn, tam roślinki większe to je dobrze widać.
Dzisiaj podlewałam konewką rośliny, wszystkie prócz trawy - na tej większej części od 15 - 20.00 cały czas. Ziemia tak wyschnięta, że cała woda spływa po zboczu. Niby w niedzielę coś pokropiło, ale cały czas słonko grzeje, wietrzyk wieje i suszą. Nie uwierzycie - bo sama nie mogłam uwierzyć wyniosłam dwa kręgi wody ze studni, a źródło mamy mocne. Padam na twarz, nogi weszły mi w ciemne miejsce, a ręce wiszą do ziemi, ale moje maleństwa powinny odczuć ulgę od posuchy. Jutro wężem czeka mnie przydomowy. Dziś już nie dałam rady.