Kilka słów o moim ogrodzie (a raczej ogródku). Cała działka ma 6 arów. Po odliczeniu powierzchni zajętej przez dom i podjazd zostaje niewiele..

Dodatkowo działka jest położona na lekkim zboczu i to dodatkowo od północnej strony. To zdecydowanie nie ułatwia tworzenie ogrodu.
Pierwsze nasadzenia wykonałam 12 lat temu powoli przejmując prace wykonywane do tej pory przez rodziców (mama – typowy ogródek kwiatowy a tato perfekcyjne grządki warzywne i krzewy owocowe). Nie było zatem łatwo wprowadzać nowe pomysły. Dodatkowo brak wiedzy, słaby dostęp do fachowej literatury oraz przede wszystkim brak dostępu do ciekawych roślin (nie przypominam sobie aby w tym czasie w pobliżu istniały jakieś centra ogrodnicze, a w szkółkach królowały głównie iglaki). Większość posadzonych wtedy iglaków przetrwało do dzisiaj. Niestety iglaki dość szybko nabierały masy (początkowo ku mojej ogromnej radości) i jedynym wyjściem w tak małym ogrodzie było albo je wyrzucić albo zacząć ciąć. Wybrałam to drugie, gdyż niestety jestem z tych, którzy do końca ratują każdą roślinkę

Muszę przyznać, że trochę zwlekałam z rozpoczęciem cięcia, poza tym robiłam to zupełnie „na wyczucie” nie mając żadnego doświadczenia i wiedzy na ten temat. Warto dodać też, że nie wszystkie roślinki można cięciem tak łatwo ujarzmić a dodatkowo żeby przy tym ciekawie wyglądały
W ogrodzie był stary bukszpan, nigdy nie cięty. Wyglądał kiepsko. Miał również dwie ukorzenione gałęzie. I to były pierwsze krzewy, na których postanowiłam wypróbować nożyce
