Bo mi się zasnęło przez ten deszcz i kciuki ... no wiesz ...
To jutro potrzymam kciuki, by coś z tą resztą dało się zrobić. Może nie będzie tak źle ...
Różyczki ładne kupiłaś
Jolanka serdecznie współczuję trawnikowej katastrofy. No co zrobisz.... Na pocieszenie masz piękne róże nowe. Minerva cudna, ja zakochałam się w jej zapachu. Też na pewno dokupię.
Jola macham
głowa do góry z trawnkiem dasz radę na pogodę wpływu nie mamy
u mnie od kwietnia trawa nie rośnie w części po zdjętym kręgu bo albo ulewa albo susza albo ptaki
no stresss kobiałko
Trzymam kciuki za trawniczek
U mnie są regularne spadki terenu, w tych miejscach trzeba pilnować i dosiewki robić, dacie radę, u nas też ciężko było, problem stanowi krecia robota
a ja jeszcze nie umiem zgrabnie kopców likwidować...Toszka jak Ty to robisz?
Kurcze, przyszłam zobaczyć, jakie zakupy poczyniłaś i pierwsze co czytam, to o ulewach i spływających nasionkach. Posłuchaj, nie zalamuj sie. NIe bój się iść i troszkę grabiami porozkładać i tak cierpliwie aż do bólu. U mnie już pierwsze nasiona zaczeły kiełkować, gdy przyszła pierwsza ulewa. Glebogryzarką zmieliłam płacząc i na nowo siałam, potem jeszcze poprawiałam. A to tak spływało i splywało. Po 3 poprawce, dosiewce i kolejnej ulewie rozpłakałam się porządnie na całą chatę, bo mi nerwy kompletnie puściły. A na drugi dzień wyszłam po raz kolejny już nie wiem który i grabkami raz koło razu delikatnie zaczęłam nasionka rozgrzebywać, żeby nie zakiełkowały na kupie w jednym miejscu. Też tak rób. Nie bój sie po tym chodzić. Po prostu rób swoje, nie daj się wrednej pogodzie. Powiedz sobie, że dobrze, że jest wilgotna ziemia, to szybciej nasiona złapią sie podloża. Potem już sobie będzie mogło lać. Tak jak u mnie wczoraj...Też nade mną szalala przez ponad godzinę burza z ulewami a potem z 3 razy poprawiło. Ale wywalczyłam ciężką pracą tyle, że placki wypłukane są niewielkie i chyba trawnik uratowałam. Też dasz radę Kochana.
Przy tak wielkiich ulewach przysypanie nasion na niewiele sie zda. U mnie spływalo wszystko z grubą warstwą błota niczym lawina błotna. Żywioł nie do opanowania.
Dokładnie przez taki etap przeszłam. Wszystko co do joty. Kubły szkła, taczki kamieni, grabienie, pielenie, wałowanie i tak dzień w dzień od maja. A potem nastał ten piękny dzień i mimo, że bardzo słabo się czułam (babskie sprawy), to rano wyszłam siać trawę. Rano, bo wiedziałam, że mi do wieczora zejdzie (sianie, zagrabienie i wymieszanie z ziemią całości, wałowanie, poprawianie, wałowanie). No a potem przyszła ulewa... KOniec inny, ale efekt podobny. JAk nie urok, to....przemarsz wojsk :/
Pisałam o tym w fotorelacjach
Sposób na kopce wyniknął z aktu desperacji - ważne by kopce były świeże i nie ruszone. Potrzebujemy węża z wodą - trzeba palcem namacać wejście do korytarza i całą ziemię wodą delikatnie wpłukać do środka. Pozostaje małe wgłębienie, które wystarczy uzupełnić piaskiem lub ziemią. Nawet trawy nie trzeba dosiewać
Od czasu odkrycia tego sposobu już mnie tak pracowitość kreta nie denerwuje
____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)