Ja bym ratowała. Pryskaj robale, pryskaj grzyba i podlewaj przeciw grzybicznie, także okoliczne iglaste. Zabezpieczysz je, a tę daglezję zawsze zdążysz wykarczować.
Spróbowałabym radykalnie oczyścić miejsca zaatakowane i potem pryskać chemią.
Ostro. Wóz albo przewóz, bo z tego co poczytałam o cetyńcu wynika, że walczyć trzeba mocno, a i tak łatwo przegrać.
Trafiłam w jednym miejscu na informację, że skutecznie działa na cetyńca Sumi-alpha. Dziwne, bo na etykiecie, ani słowa o tym. Ale podobną sytuację miałam z Dursbanem. Walczyłam z trociniarką i pomógł dopiero właśnie Dursban, który jest środkiem dla profesjonalistów. Polecili mi go znajomi leśnicy, jako środek działający na roślinie nie tylko powierzchniowo, ale też wgłębnie. Może tu też powinno się zastosować coś tak mocnego i radykalnego. Co na to Mazan?
I jeszcze taki pomysł – kiedy śliwę Pissardi rozdarł prawie na pół łoś, robiłam na miejsce uszkodzenia kompresy z lnianych szmatek nasączonych środkami przeciwgrzybicznymi i bandażowałam. Gdy zaczęło się goić przeszłam na malowanie. Śliwa chorowała i niechętnie kwitła. Dopiero w 3-m roku bo tej "przygodzie" odżyła.
____________________
Kasia