Na razie odkładam decyzję do przyszłego roku. Ten sezon zamknięty, woda wyłączona, finito. Wstępny plan na rabatę po kompostowym dole już mam i nijak mi tam róże nie pasują, chociaż chciałabym, oj chciała... No przydałyby się przy Lady. A przed domem wzdłuż ścieżki być nie mogą bo mi z anabelkami nie konweniują
W ubiegłym roku wypuściła mi takie baty. W tym ciut niższe, też za wielka bestia jest. Zdrowa i owszem. Ładna tudzież. Ale słabo u mnie kwitnie. Zgadzam się, musi mieć za mało słońca.
Aniu, to narecznica mocna Pinderi. W sezonie całkowicie zasłania ją rosnąca przed nią hosta Ivory Coast. Paproć w tym sezonie odżyła, dostała tam linię nawadniającą i widać, że to jej posłużyło. Rośnie pod okapem więc żadne deszcze do niej nie dochodziły. Czasami podlewaliśmy te tyły, ale to było za mało.
Ba, ja tam akurat przy tarasie zrobiłam porządną rozróbę zanim róże posadziłam. Ale jak widać nie dogodziłam im. W pierwszym roku to były młodziaczki, więc trudno było oczekiwać szału, w drugim roku kwitły ładnie, ale teraz widzę zjazd w dół. Jednak za mało słońca.
To fakt, nie można odmówić malowniczości, klimatu pewnej nostalgii w liściowej kołderce. Szkoda, że ich sprzątanie nie ma w sobie krzty malowniczości, szczególnie wiosną z rabat. Ale dębowe to świetny materiał na okrycie, tyle że mam tego materiału zdecydowanie w nadmiarze. Co roku zbieramy ok. 40 worów liści dębowych, klęska urodzaju normalnie.
Róż też żałuję, no ale cóż, na siłę męczyć się nawzajem chyba nie będziemy.
Za mną fothergille "chodzą" już od jakiegoś czasu. A ta się trafiła taka kompaktowa i cudnie przebarwiona, więc capnęłam. Na razie zadołowana, ale miejsce ma zaplanowane, wiosną będzie "udomowiona"