Oj, współczuję. Przy takich niestabilnych warunkach zewnętrznych, trudno coś sensownego zaplanować.

Kasia mam kłosowce róźne. I siewek miałam. Ale m piekieł i nie wiem, czy się ostały.

Agata, tym roku jeszcze raz z dziećmi - w góry, żeby do Pragi ich zabrać...
Za rok planuję jeden wyjazd zrobić bez nich, jak będą na obozach.

Haniu, ano... Słów mi brakuje już. Takie fuszerki odwalają. A ja się muszę z tym wozić. I dalej ogrodzenia nie zrobię, bo teraz na podmurówce mam beton.

O kurcze, to dramat z tym chodnikiem, współczuję .

A jak te kłosowce się sprawują? Wylegają czy raczej sztywne są???

Sztywne bardzo. Pięknie stoją cały czas...

tulucy napisał(a)

Sztywne bardzo. Pięknie stoją cały czas...

Oooo, to świetnie! Bo muszę wymienić na coś dwa trzcinnki overdam.

Fajnie, że już na urlopie byliście. Z tymi robotami drogowymi to lipa. U mnie gorąc się zaczyna już teraz. Róże przekwitają dosłownie w oczach. Za to Desdemona stojąca w donicy na słonecznym tarasie cała w pączkach na 2 rzut.

U mnie niektóre dopiero pierwszy rzut mają i różnie jest. Kilka razie sobie radę nieźle, Aspirin dobrze wyglądają i chyba Lemon Rokoko. Claire Austin też mało spalona.

Roboty kicha.


Kasia, przyjeżdżaj zabieraj. Podlewany zniesie przesadzanie - powinien. A jakby co i znajdę siewki, to za rok będą wielkie.

Ale co, kłosowca chcesz mi oddac? Normalnie u Ciebie to strach się odezwać . Jakiego? Znasz odmianę? Jaki kolor?

Podzielić się mogę. Różne mam, odmian nie pamiętam, to nie róże
Fioletowe i białe, a od Kasyi mam jeszcze złocistego.

Kochana jesteś .