O dziwo

cud stał się i nie padało do popołudnia późnego. Skończyłam prace ogrodowe dziś dopiero kiedy musiałam dziecia młodszego zawieźć na zajęcia.
Inna rzecz, że dość późno zaczęłam, bo rano miałam trochę latania, jak to na urlopie.
Trawy posadziłam prawie wszystkie, prawie, bo zapomniałam o zadołowanej remocie.
Zostały mi głównie jeżówki i liliowce. I jeszcze jakieś drobiazgi. Tyle że dużo ich...
Teraz pada... I dobrze, podlewa.
A udało mi się jeszcze dziś zaliczyć zajęcia dla zdrowego kręgosłupa. Godzinne. We wtorek byłam na pilatesie i do dziś mnie różne dziwne nowe mięśnie bolą.