Obawiam się, że piesa mi mogła rozdeptać. Dziś ratowałam na tej rabacie połamane funkie i irysy. Akurat na tym kawałku biega za płotem pies sąsiadów, więc "wicie, rozumicie"
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Łucja, w temacie zniszczeń zwierzęcych:
Psy w szkodę u mnie nie wchodzą (powód banalny - brak psa) ale "moje" koty notorycznie walczą z trawami - wiadomo, rusza się, ogon ma większy niż koci - znaczy wróg najpewniej, trzeba na niego skoczyć nagle i z góry, a potem wytarmosić i ogłosić zwycięstwo
Z czasów słusznie minionych znalazłam cały karton szpilek do mocowania agrowłókniny i tych największych kocich wrogów otoczyłam - nie wygląda może zbyt wyjściowo, ale i tak lepiej niż zdemolowane trawki
No tak mi się skojarzyło, choć nie wiem jaką masą i możliwościami dysponuje pies Twój i pies sąsiadów Ale może chociaż trochę da się towarzystwo zniechęcić
Daga, a te szpilki to nad ziemię wystają? U nas to na razie przy truskawkach sprawdził się bambusowy palik wbijany co ok 7 cm. Gęsto, żeby łba nie zmieściła pomiędzy.
To silny żywiołowy pies. Zrobię jej tam po prostu ścieżkę do biegania. Od reszty rabaty wygrodzę żywopłotem bukszpanowym. Który mi trochę przeszkadza w rabatach i nie wiedziałam, jak się go pozbyć. No i trochę mi było szkoda zachodu z tymi obwódkami. A tak to wykorzystam.
Dziś posiałam ogórki i szparagówkę na dzierżawie u sąsiadki i u siebie też po rządku wysiałam.
I ruszyliśmy z m sajgon podagrycznikowy. Jak dobrze pójdzie, to z tydzień nam zajmie.
Matko, jutro muszę zabezpieczyć truskawki, dobrze, że mi przypomniałaś
Szpilki wystają, jakieś 8-10 cm, gdyby nie wystawały to by mnie te "moje" koty ogonem obśmiały i dalej walczyły z trawami Co parę cm mam powbijane tak żeby małpy nie mogły się tam tarzać i traw tarmosić, a przy okazji niszczyć wszystkiego co rośnie obok - no szczerze powiem, obie są śmiertelnie obrażone, że im ulubioną wieczorną rozrywkę odebrałam
A jeszcze mi się przypomniało, że Ewa-Anda doniczki po sadzonkach zakupowych w warzywniku rozstawiała, żeby koty się tam nie kotłowały w zeszłym roku przetestowałam, sprawdziło się, muszę do tego jutro wrócić, ale czy to na psa pomoże to nie wiem
Generalnie jednak dochodzę do wniosku, że przed psimi szkodami chyba łatwiej się zabezpieczyć niż przed kocimi, primo: pies jednak słucha co się do niego mówi i wykonuje polecenia, kot też słucha, ale robi po swojemu, secundo: pies wpadnie i wypadnie, kot będzie tak długo walczył, aż zwycięży, tertio: pies robi kupę gdzie mu wolno, kot wszędzie gdzie widzi kawałek rozgrzebanej i spulchnionej ziemki - ergo moja działka, z racji tego, że w ziemce grzebię, jest wieeeelką kocią kuwetą dla wszystkich okolicznych kotów (plus "moich") - zrywając darń pod uporządkowanie rabaty i pieląc mam wrażenie, że sprzątam kocią kuwetę a końca nie widać
To ja jako posiadacz obu: piesy i kota, niestety mogę stwierdzić, że kot, ani ten, ani poprzedni, tylu szkód mi w życiu nie narobił. Piesa słucha się połowicznie. Dopóki nie zobaczy kota, albo psa sąsiadów, albo ... I masą po prostu coś łamie.
A poza tym ma wielkie zamiłowanie albo nienawiść do niektórych roślin, na przykład uwielbia stipy, a zwłaszcza te, które jej się uda zwędzić z rabaty. Tymi bawi się na środku trawnika. Nie cierpi zawciągu nadmorskiego, rozwala go na miejscu, na rabacie.
Uwielbia zabawy doniczkami, głównie tymi, w których pańcia ma coś zadołowane.
Pocieszam się tylko jednym, że to jeszcze młode i głupie i że się nauczy. Bo to jej pierwsza wiosna w ogrodzie.
Kot łazi swoimi drogami, nie znalazłam jego kuwety nigdzie. Jedyne co, to wygniatał mi czasem kocimiętkę (ale tu bardziej obstawiam kota sąsiadów, bo jego przyłapałam, a mojego nie) i wygrzewał się na świeżo zasianych grządkach - ale im to szczególnie nie przeszkodziło.