Posadziłam dziś ostatnie liliowce, przesadziłam dwa rozchodniki i stare floksy po babci. Z dwóch wyszły mi 3 kępy.
Pod kaloszami mi kląskała woda normalnie. Już nie wsiąka... A jeszcze miałam przerwy na przelotny deszcz i grad, na szczęście minimalne ziarenka, jak kasza jaglana.
Dostałam maila, że zakupy drzewienne już w realizacji. Tak sobie myślę, że jeśli czegoś nie wsadzę na stałe miejsce, to zadołuję chyba. Ale sobota ma być ładna. Podobno.