Przeglądałam w ostatnich dniach wątki, które przez lata odwiedzałam, w których było życie, śmiech, pogaduszki... i w wielu z nich teraz już pusto, nikt nie zagląda. I tak jakoś mi się zrobiło smutno, że to już nie to samo Ogrodowisko bez wielu osób. Ale są nowe i nowe ogrody - i to chyba jest najważniejsze, że to forum wciąż żyje. A przemijanie jest nieodzowne.
Widziałam też tu i ówdzie relacje z dużych przedsięwzięć - remontów, przebudów, układania placyków... cudowne! I nie na moją skalę. Moje projekty są w skali micro w porównaniu do tego co widzę w innych ogrodach. A i tak trudno mi je doprowadzić do końca i wiążą się z ogromnym wydatkiem energii
W ubiegłym roku wzięłam się za rabatę, którą widać na poniższym zdjęciu po lewej stronie - całą zarośniętą na bordowo. W maju wyglądało to pięknie, ale potem rośliny się pokładały i robił się bałagan - złościło mnie to. Poza tym pod tym bordowym dywanem, który zadusił niemal wszystkie rośliny, jakie tam kiedyś posadziłam, nie rosło już nic innego. Tylko drzewo czeremchy amerykańskiej, które postanowiłam wykarczować, gdy poczytałam o jej ekspansywności w naszej florze i kilka przygniecionych krzewów.
Jesienią - pomimo, że przez cały sezon ledwo kuśtykałam z powodu kontuzji kolana - wzięłam się za karczowanie kawałek po kawałku. Do końca października udało mi się uporać z całym środkiem - wykarczować czeremchę i wyciągnąć kilka taczek korzeni. Nawiozłam za to kilka taczek kompostu i ileś worków ziemi. Bo to jest takie miejsce, gdzie kiedyś przed laty rósł orzech włoski, do tego chyba jest tam pod spodem jakiś ciek wodny, bo często stała w przeszłości woda i generalnie wszystkie próby podwyższania terenu w tym miejscu kończyły się tym, że po krótkim czasie ziemia wchłaniała nawiezioną materię. Uparłam się jednak, żeby odzyskać to miejsce, bo to obecnie jedyny skrawek, który przez większą część dnia ma słońce, a ja miałam ponad 20 krzaków róż od dwóch sezonów czekających na docelowe miejsce w warzywniku.
I wtedy zapowiedzieli nagle atak zimy i mróz. Pojechałam ostatniego popołudnia, by ratować co się da przed mrozem. Wówczas też wsadziłam na tym wolnym kawałku wszystkie zakupione cebule tulipanów i narcyzów, bo nie było czasu kombinować. Odmiany tulipanów były oczywiście częściowo pomylone, więc wiosną wyszedł kwiatowy patchwork, ale przynajmniej przyciągał wzrok

Z tego wniosek na najbliższą jesień - bezpieczniej będzie kupić jedną lub tylko dwie odmiany tulipanów, bo nawet jak będą pomylone, to przynajmniej nie będę miała oczopląsu

Plusem mieszanki odmian jest z kolei długie kwitnienie.