Powiem wam, że mimo iż nie padało od miesiąca, to najwilgotniejsza ziemia jest gdzie rosną ziemniaki pod słomą! A właściwie rosły! Bo dwa dni temu eM już je... wygrabił! Taak, nie wykopał, a wygrabił! Najpierw zgrabił słomę, a tuż pod nią, pod cienka warstwą ziemi były ziemniaczki

Tak więc eksperyment zakończony! Mimo naszych obaw, ziemniaki zawiązały bulwy mimo wybujałej naciny.
Plusy uprawy:
- nie trzeba obsypywać ziemniaków
- nie trzeba plewić( brak chwastów, jedynie kilka rachitycznych skrzypów)
- nie trzeba wykopywać ( można właściwie ręką rozgarnąć lekko ziemię, albo wygrabić drucianymi grabkami- lżejsza i szybsza robota niż kopanie)
- podbierać w trakcie wzrostu też lekko, bo są płytko w pulchnej ziemi
- duże ziemniaki i dobry zbiór ( słoma dobrze trzyma wilgoć, wystarczyły deszcze, choć były okresy suszy )
Minusy:
- były w ziemi tunele nornic albo nawet karczownika (kilka nadgryzionych ziemniaków)
- pod słomą chowały się ślimaki( jadły zieloną nać)
Te minusy pewnie byłyby i przy zwykłej uprawie

Więc ogólnie bardzo jesteśmy zadowoleni! I w przyszłym roku też planujemy taką uprawę ziemniaków.
Myślałam jedynie, że ziemniaki będą bardzo wczesne, bo kupowałam odmianę Denar. Ale albo to nie tą odmianę mi sprzedano. Albo przez to, że kupiłam nie typowe sadzeniaki, ale spore ziemniaki jeszcze bez parości i dłużej wschodziły. Oraz to, że tak jak wcześniej pisałam: duży pobór azotu przez początkowo dużo wilgoci w mocno żyznej ziemi ( gruba warstwa popieczarkowej i słomy)spowodował, że siła szła w nać nie bulwy. Ale od początku lipca jemy własne ziemniaczki i jeszcze sporo zebranych!

Trzy skrzyneczki zebrane dużych ziemniaków
i jeszcze jedna malutkich i kilka nadgryzionych przez nornice chyba...