Sobotę, chyba i Tobie dało się wykorzystać? Zaraz pozgłębiam działania
U mnie na szczęście nie padał deszcz, do 17.00 szalałam na warzywniaku. Wyplewiłam prawie cały. Em przeleciał opielaczem większe poletka - te bez obrzeży betonowych. I gleboglezarką pod ziemniaki. Udało nam się nawet je posadzić jeszcze przed zamiecią śnieżną (ta na szczęście była chwilowa i wiatr nie zdmuchnął słomy z ziemniaków!)
Trochę szkoda fryzury! Niech korona jeszcze sobie gdzieś poleży! Ja tymczasem wzięłam się w sobotę za ogrodową robotę i od razu humor mi się poprawił!
A jeszcze w niedzielę dziewczyny zrobiły mi niespodziankę i wpadły do mnie do Chełma "po drodze" jadąc z Nałęczowa do Zamościa ( kto się orientuje to wie jakie to "po drodze"!) I pojechałyśmy oglądać magnolie do Agapant
Też zaczęłam brać kilkudniowe urlopy, ale tych domowych rzeczy do nadrobienia się nazbierało, nie tylko ogród. Chciałabym wtedy zrobić wszystko i w rezultacie dalej nic nie skończone Konieczny jest plan, którego ja i tak nie umiem się trzymać
Czasami właśnie tracę wolną godzinę na połażenie po ogrodzie i gapienie się co jak rośnie i co trzeba zrobić, zamiast wziąć się i zrobić! No ale to trzeba się przebrać, wyciągnąć sprzęt, a to się na godzinkę opłaca? Potem trzeba się jeszcze domyć i pochować zabawki!
Właśnie chyba jakieś samozorganizowanie się zaczyna szwankować!? Ale i obowiązków nam jakby przybyło, wcześniej dzieci, a teraz wnuki i rodzice, czasami tudniej niż z dziećmi...
Próbowałam wykopać głębszy dołek by móc włożyć jakiś pojemnik, ale nie ma szans. Tam gęsto od korzeni róży i żylistka, a może nawet świerkowe tam sięgają. Tylko ciut pogłębiłam i wręcz na korzeniach układałam filc i na nim folię.
Fajne takie oczka, u Magewy też podobne