Jeśli chcemy rozmnożyć cisy we własnym zakresie, możemy to zrobić na dwa sposoby:










- przez siew

Dotyczy to egz. żeńskich, które wytwarzają owoce i nasiona. Owoce dojrzałe są czerwone.
Uwaga: wszystkie części cisa oprócz osnówki sa trujące!
Często pod takim drzewem już rosną malutkie siewki, trzeba je wykopać i przesadzić w dobrą ziemię, dbać, podlewać. Takie rośliny często różnią się od siebie, bo siewki nie powtarzają cech rośliny matecznej. Wiesia nazbierała w tym roku całym ogrodzie i posadziła w lepsze miejsca i ma już całkiem spore. Ja także w tym roku pod bukiem znalazłam dwie siewki cisa, bo obok jest mały ekranik.
Szukaj siewek w okolicy cisów.

Moja rada: rozejrzyj się gdzie jest owocujący cis i jak spadną owocki, pozbieraj je i wysiej.



- przez sadzonkowanie



Sadzonki pobieramy późną jesienią po pierwszych przymrozkach i traktujemy ukorzeniaczem. Bardzo długo się ukorzeniają (koło 6 m-cy) i dość trudno. Duży procent się nie ukorzenia.
Inni specjaliści jako termin ukorzeniania podają wiosnę (marzec-kwiecień) a tak naprawdę to nikt nie poda właściwego, bo dbają o tajemnicę produkcji. (tak myślę). Trzeba poeksperymentować

Sadzonki odrywamy (nie wycinamy) z piętką ( kawałkiem starego drewna z pędów półzdrewniałych ). Skracamy do około 1 cm. Podobno z piętką lepiej się ukorzeniają. Długość sadzonki około 10 cm. Obrywamy igły od dołu, maczamy w ukorzeniaczu, potem patyczkiem robimy otwór, aby ukorzeniacz nie starł się przy wciskaniu sadzonki w ziemię. Usiskamy i przykrywamy odwróconą butelką np. Łatwo będzie wietrzyć sadzonki. W jedną wiekszą doniczkę można wsadzić kilka sadzonek.

Jako podłoża możemy użyć torfu odkwaszonego zmieszanego z piaskiem. (3:1)

Mój pracownik kiedyś wszystko z cięcia konserwacyjnego rozmnażał, poza tym dawno temu pracował w takiej szkółce - żłobku małych roślin i tysiącami sadzili, robili sadzonki z iglastych. Z cisa bardzo słabo się przyjmują - bardzo nikły procent.
Jeśli nam się nie uda - kupmy małe sadzonki już ukorzenione.

A ja robię to całkiem inaczej. Jesienią odcinam na sadzonki częściowo zdrewniałe gałązki, obrywam część igieł i sadzę do doniczek, które na zimę dołuję w ogrodzie w zacisznym miejscu. Gdy ziemia zamarznie dodatkowo okrywam sadzonki liśćmi. Gdy na wiosnę zaczynają wypuszczać młode igły przenoszę doniczki w zacienione miejsce i często podlewam. Ukorzeniają się jeszcze w tym samym roku ale do gruntu przesadzam je dopiero następną wiosną. Wydajność około 60-70%
Nie stosowałam ukorzeniacza

I o takie rady nam chodzi Basiu. Jak widać kto ma rękę do roślin - wszystko mu (jej) urośnie.
Czyli nie odrywasz z piętką?

Nie odrywam z piętką. Po prostu ścinam. Najczęściej wykorzystuję te odcięte przy formowaniu krzewu
Wreszcie i u mnie pokazały się siewki. Na razie cztery. One już w ub.r. być musiały. Dwie przesadzilam dziś w lepsze miejsce.

Danusiu dzięki że rozwinęłaś ten temat.Ja zrobiłam sadzonki z piętką i bez,z ukorzeniaczem ale bezpośrednio do ziemi...może powinnam do większej donicy,jak to robi Basia?

Zachęcam do spaceru po nekropoliach, dzisiaj z akcji sprzątanie grobu przyniosłam 12 siewek tujek i 5 cisa

Aniu-dobra jesteś

Ja z tamtąd przyniosłem raz barwinka, ale tak to jakoś mam do tego duży dystans i nic nie zabieram - przynosić tak - wziąć nie

annka napisał(a)

Zachęcam do spaceru po nekropoliach, dzisiaj z akcji sprzątanie grobu przyniosłam 12 siewek tujek i 5 cisa

Na takim naturalnym nawozie świetnie im się rośnie. Dużo siewek
jest także w starych parkach jeśli rosną tam oczywiście cisy

Ja nic nie przynoszę z tych miejsc, boję się.
Ale z parku - owszem, można poszukać, nawet czasem też zapytać sąsiadów czy można wykopać. Im i tak nic z tego nie przyjdzie, a nam owszem