Bosz czy ja zawsze muszę coś zmajstrować...
znalazłam dzisiaj 100zł na podłodze w markecie. Stałam akurat na końcu kolejki. I zamiast je wsadzić do kieszeni, jak głupia oddałam kasjerce - myślałam że niedługo ktoś wróci pytając czy się nie znalazła... wymiętolona taka, komuś wypadła z kieszeni. Oczywiście od razu pół kolejki się zgłosiło, że to na pewno ich pieniądze!
Kasjerka się zawinęła i poszła liczyć kasę, a babka która najgłośniej krzyczała (klientka z kolejki) poszła za nią... nie wydaje mi się żeby to była jej kasa, bo miała portfel i z niego płaciła, a 100tka wymiętolona ewidentnie "kieszeniowa"...
Zabrałam się i pojechałam do domu, tylko wcześniej powiedziałam dyrektorce że mam nadzieję że jeśli kasa się zgadza - a musi się zgadzać, bo w imię czego mieliby trzymać kasę na podłodze

oddadzą kasę osobie która ją zgubiła... ech.
Pewnie ta raczej nieuczciwa babka wzbogaciła się o 100kę...