Podrównany jeszcze trochę szpalet nad starą futryną


dopianowane celem docieplenia czasowego

I zamontowane kratki w kuchni, jedna czasowo bo okapu jeszcze nie mamy




mała rzecz, a cieszy kroczek w dobrym kierunku
Śrubki muszę na biało polakierować bo innych w sklepie nie było.

Z wyjazdu do Madzi przywiozłam oczywiście roślinki, no bo jak nic nie przytulic po drodze kiedy szkółki mają magiczną moc przyciągania

Od razu część podzieliłam

białe pełne astry na tą nową rabatę z wiosny

i marzymięta chińska


wreszcie mam kalikarpę z koralikami

skimię też podzieliłam na dwa poszła na rodkową w podwórku



o Madzi się zaraziłam bzem południa, ciekawe czy przetrwa, u Niej radzi sobie świetnie.



W tygodniu sprzątnęłam resztę dyń

A w sobotę jeszcze przy całkiem nienajgorszym samopoczuciu warzywnik i wykopaliśmy dalie i mieczyki. Dali po raz drugi wyjęłam mniej niż posadziłam. Pierwszy raz to gdy padły po powodzi i teraz. Po trzech mroźnych nocach cześć bulw już zmarzła i zaczęła gnić, a częścią poczęstowały się gryzonie gdy im warzywa ze stołówki zabrałam. Wystarczył tydzień spóźnienia w wykopkach.

a w nocy mnie rozłożyło

Roślinki piękne. Tam nie sposób się oprzeć zakupom. A niby tyle tego dobra już mamy.
Covida trzeba przechorować i tyle. Dbajcie o siebie i nie wyrywajcie się za wcześnie do pracy.