Dziś niestety nie jest mi już tak wesoło jak na zakupach bo po krótkiej poprawie zdrowotnej dziś rano Lolek odszedł, w zasadzie to w nocy raczej.....wczoraj samym wieczorem choroba wróciła, ale z innymi zupełnie objawami, rano miałam do weta jechać sprawdzić, już nie ma po co


Popytałam sąsiadek tych co wzięły kocieta z tego miotu, wszystkie zdechły

O jednym jeszcze tylko nic nie wiadomo bo nikt nie spotkał właścicielki by zapytać.
Jedno nie leczone kocię zdechło pierwsze, potem te leczone pozdychały kolejno....zastanawiam się czy to nie jakaś mutacja choroby, bo dwukrotne leczenie naszych przynosiło efekt po czym choroba jak bumerang wracała po zakończonym leczeniu, a u Lolka wczoraj objawy były kompletnie inne niż poprzednio. Dowiedziałam się też, że problem nie dotyczy tylko naszej okolicy, ale 70 km od nas u rodziny z 6 kotów dorosłych został się jeden w przeciągu 2 tygodni, reszta zdechła..... Coś jest chyba na rzeczy, mam koty od przeszło 20 lat i nigdy takich cyrków nie było. Szkoda mi bardzo tych maluchów takie były słodkie, a nie dane im było dorosnąć