Obiecane dziury.
Szósta rano, było tak:
17:15 po południu, było tak:
Razem 32 dziury, głębokość około 1 metra.
Ja niestety podałam po 8 dziurze i mąż musiał wezwać posiłki. Nie miałam już siły wyjąć otwornicy z dziury, ręce omówiły mi posłuszeństwa. Zostałam wysłana „do łopaty”.
Dziś: zakwasy, ból kręgosłupa, mąż ledwo człapie ale satysfakcja gwarantowana.
Mordy nam się śmieją, taras coraz bliżej.


