Ślimaki wiem, że kret nie je Jak dotąd widziałem je tylko w Niemczech, bo u mnie tego nie było. Ohydne to. Tam ludzie zbierali je na kupki w kącie ogrodu i posypywali solą. Po chwili nie było śladu. Straszne, ale skuteczne.
Aż mnie zemdliło od tych ślimaków. Brzydzę się ich strasznie.
Na szczęście w tym roku ani jednej nagiej sztuki u siebie nie widziałam. Tylko trochę skorupkowych, ale one tak nie niszczą.
Jestem w kategorii umiarkowanej. Chemia nie od razu i nie jako cudowny środek na wszystko, ale jak trzeba, to się nie wzbraniam.
Marzenko, ale dyskusja!
jestem na bieżąco
u nas też czuć chłód, póki co okna przymykam; wrócił kret, dziś 2 kopce się pojawiły, po roku spokoju, a ślimaki...tych nie zdążę zebrać, ubijam je, bo one są jak szarańcza, nie mają ulubionych roślin, zżerają wszystko!
i coś jednak podgryza laurowiśnie, co nie wiem, bo w nocy śpię
Marzenko przed chwilą sprawdzałem czy nie ma jajek w okolicach poobgryzanych liści i nic nie było! Jakie szczęście! Tylko jeden ślimaczek sobie leżał
Za to inną plagę przechodzę teraz. Gąsienice rusałki pawika oblegają ogród. Na trawniku trzeba uważać jak się chodzi, bo co chwila jakaś pełza Ale lepsze to niż opuchlaki!
Marzenko, o tym żywopłocie możesz mi duuużo opowiadać Pokazywałam go małżowi (po przemyśleniach już przetrawił i jest na tak), bo on to się najbardziej grubych pni boi, no i samo słowo: GRAB. Niedaleko nas jest ulica Grabowa. Dlaczego? Bo na końcu rośnie GRAB. I wcale nie przesadzam jeśli go piszę dużymi literami. Jest olbrzymi.
Kombinuję, z jednej strony mamy działkę pustą jeszcze, ale nie wiadomo kto ją zakupi, dlatego dobrze, że piszesz o tym przejściu między siatką. A jak często go tniesz?
hi hi hi....a ja sobie winkuję właśnie
A co do ślimaków, zwyczajnie nie cierpię ślimaków bezskorupowych…..feeee. Do jedzenia też nie. Ani ślimaków, ani małży, krewetek, innych takich tam. Raz zakupiłam w sklepie na L. ślimaki (bo trzeba było spróbować a co) i zaserwowałam małżonkowi. Przełknąć było ciężko, oj ciężko. Bez skorupy wyglądał tak, że w gardle rosła wielka gula.
I chyba też jestem umiarkowana. Jak trzeba pryskać – to pryskać. Jak się leczyć -to się leczyć. Ale nie mam nic przeciwko zdrowej żywności, babcinych sposobach na różne dolegliwości, własnych zaprawach…
Tak piszecie o tych opuchlakach, że musiałam sobie wygooglać
Marzenko zadałaś pytanie to odpowiadam - jestem jakiś mieszaniec pewnie bo pryskam chemią rośliny gdy są robale. Natomiast lubię stosować leki naturalne np. teraz leczę kolanko ziemniakami, siemieniem lnianym (ciekawe z jakim skutkiem bo poprawa wyraźna jest). Codziennie rano płatki owsiane na mleku plus czosnek do tego.
A i jeszcze jedno : nigdy nie używałem prezerwatyw!
Madżen, czytam u Szefowej, ze Ty werbenę dostałaś. Ta czemu nic nie mówiłaś?ja pikowałam i pikowałam...i pikowałam to jakbym wiedziałą bym Ci napikowala paletkeseriowłaśnie dzisiaj zrobiłam 2 rabate z werbeną w roli głównej...widzisz, już cosik moę oddawać z mojego ugoru a nie tylko brać!