Raz staruszek, spacerując w lesie,
Ujrzał listek, przywiędły i blady.
I pomyślał: Znowu idzie jesień.
Jesień idzie, nie ma na to rady.
I podreptał do chaty po dróżce
I oznajmił, stanąwszy przed chatą
Swojej żonie, tak samo staruszce:
Jesień idzie, nie ma rady na to.
Zaś staruszka zmartwiła się szczerze
I machnęła rekami obiema
Musisz zacząć chodzić w pulowerze
Jesień idzie, rady na to nie ma.
Może zrobić się chłodno już jutro,
Lub pojutrze, a może za tydzień
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro
Nie ma rady, jesień, jesień idzie.
A był sierpień, pogoda prześliczna,
Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni.
Ale cóż, oni żyli najdłużej,
Mieli swoje staruszkowe zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.
(Olek Grotowski, Małgosia Zwierzchowska)