Nadejszła wiekopomna chwila, kurier dostarcza płótno namiotowe:
Wycinamy więc poszczególne elementy i spinamy je szpilkami (żebyście widziały te projekcje astralne, które odchodziły w mojej głowie, żeby perfekcyjnie oszacować potrzebny materiał i dopasować gotowy wigwam do krzywych balików- do dzisiaj nie wiem, jak tego dokonaliśmy

):
Płótno wędruje do zszycia przez mistrza ceremonii titula:
Namiot się szyje, trzeba zadbać o przestrzeń wokół: