Akurat w mikołaja paczuszka przyszła. Nie wiem czemu, ale miałam nadzieję, że będzie na tyle dyskretna ze luby nie zauważy. Ale aż zadzwonił jak ją "odebrał". No ale, palety akurat się przydadzą na kompostownik.
100 buków zielonych, zwykłych.
20 Pennisetum alopecuroides f. viridescens
Hej Bartosz
Dodaj sobie zielony podpis (Edycja profilu), będzie do Ciebie łatwiej trafić gdybyś komentował inne wątki.
Fajnie, że masz już domek. Zastanawiałeś się w jakim style chcesz mieć ogród, jakie rośliny Ci się podobają?
Na planie uwzględnij też to co Patrycja u mnie na początku wątku napisała:
Pokażę jedną z kilku rabat, które powstają przez dosypywanie i kompostowanie wszystkiego co wpada pod rękę w sezonie ( bardzo uciążliwych chwastów nie daję do kompostowania lecz się pozbywam, jak wyschną). Grunt bardzo podmokły. Rabata w większości jest jednoroczna, materia super się przerabia, rośliny i sadzonki mają się dobrze. Wiosną na takie rabaty można dać dużo suchej materii traw ze ścinania. Latem, przy dużej ilości zielonych odpadów trzeba dosypywać suchego, u mnie sprawdzają się wtedy podarte na kawałki kartony, papiery. Rośliny są na bieżąco zasilane materią organiczna, robaczki pracują w ich otoczeniu, wszystko żyje
Osobiście najbardziej lubię ten sposób. Miałam kompostownik z dwoma dużymi komorami i doszłam do wniosku, że przerzucanie, wożenie tam i spowrotem na rabaty to koszmarna praca. Ilości kompostu ciągle były zbyt małe do potrzeb roślin. A tak moja praca ogranicza się tylko do lekkiego plewienia na bieżąco.
Moj tez bezzapachowy.
Po prostu nie wrzucam do niego rzeczy, które mogłyby zmieni się w cuchnącą breję.
Jest odkryty i tuz przy plocie z sąsiadem.
Sasiad ma malutka działkę (to zabudowa typowo miejsko-szeregowa) i nie zamierzałam mu pod nosem ustawiać źródła smrodu.
Z tego powodu nie produkuję tez domowych gnojówek.
Nasza kompostownia jest przyzwoita i maja te wszystkie certyfikaty zapewniające, ze ich kompost nadaje się do produkcji roślin uprawnych ale…
No własnie. Na parę krzakow pomidorków, fasolkę szparagową i pietruszkę to mogę zrobić swój kompost.
Natomiast trawnik i r@baty dostają kompost z kompostowni.
Asiu, ja biorę kompost z Szadółek systematycznie.
Nie mamy daleko do kompostowni i kiedy pojawia sie moj Malzonek to wjezdzamy tam na moment.
Rozkladamy w bagazniku plandeke, mam grube worki po ziemi, lopatę pozyczamy na miejscu.
Pakujemy jednorazowo jakies 200-300kg
Przy cenie dla mieszkańca Gdanska (cos 30pln za tone) nie ma co wybrzydzać.
Staram sie zawsze miec troche tego zlota ogrodnika i mieszam go z rodzimym gruntem podczas sadzenia czegokolwiek w mojej gliniance.
Ten kompost jest przyzwoity. Malo ma zanieczyszczeń typu szklo czy folia.
Nie ma tez bardzo intensywnego zapachu. Kiedy jest suchy to prawie w ogole nie ma zapachu.
Na poczatku zakładania ogrodu zamówiłam sobie taki kompost „przemysłowy” i ten było czuc długo (szczególnie kiedy zmókł)
Wiosna chyba sobie zamówię transport i niech mi przywiozą tego z 5-6 ton. Wyściółkuję wszystkie rabaty i skarpę.
Wiem tez, ze w naszej okolicy, w Otominie, można kupić kompost. Ten nie bedzie z zakladu utylizacyjnego ale nie bralam go.
Ostatnio kilka razy zawoziliśmy do Eko....y w Ł....... (na wysypisko) cały samochód gałęzi i innej drobnicy zielonej nie nadającej się na domowy kompostownik...i powiem Ci szczerze, że przeraziłam się tam na miejscu, co idzie na kompost i np. na ekogroszek...Zgroza!
Mam swój kompostownik i tak jak Ty daję do niego tylko to, co później pójdzie pod warzywa...i on właśnie nie ma zapachu...
Wydaje mi się, ze podstawą tego mojego kompostowania jest spora ilośc „brązowego” materialu.Bardzo rozdrobnionego.
Podczas budowy domu trafił mi się super stolarz.
Zrobil mi schody, parapety, blat stołu i regały na książki.
Zmagałam sie wtedy z tym gliniastym klajstrem zamiast ziemi i poprosiłam żeby przy okazji przywiozł mi trochę wiórów z warsztatu.
Dostałam wory takiego dębowego prawie pyłu i uzdatniałam grządki a ostatni służył do podsypywania zielonych rzeczy w kompostowniku.
Po paru dniach kompostownik robił się gorący. Przykładałam rękę i czułam jak grzeje.
Teraz staram się maksymalnie rozdrabniać wrzucane rzeczy (szczególnie gałązki)
Nadal mam pełno rabat do odchwaszczania ale póki co stopuję.
Z prac pilnych to mam w zasadzie tylko podwiązanie długich gałęzi róż (pnących).
Kopczykowanie też ale na razie nie ma sensu, temperatury na plusie.
Mam przygotowaną korę i trochę kompostu, najwyżej zrobię to szybko kiedy w zapowiedzi pojawi się mróz.
Tego kompostu to szkoda na róże bo on jest domowy. Wypadałoby go dawać pod jadalne rośliny a na rabaty wykładać kompost z Szadółek. Niby z certyfikatem i można go wykorzystywać do roślin jadalnych ale jakoś nie mam do tego przekonania…
Domowy kompost jest tylko ze świeżych resztek „jadalnych”, resztek ogrodowych bez oznak chorób, gałęzi i kartonow bez nadruku…
Nie wrzucam do kompostownika niczego innego. Dzięki temu mam kompostownik bezzapachowy, którego nie czują sąsiedzi.
To mój przesiany kompościk. Zrobiony na gorąco, świeżynka z tego roku…
7 taczek odpadow. Kompostownik się przelewa. 3 taczki lisci. 4 odpadow bylinowych. Normalnie zostawiam byliny do wiosny. Dodatkowe okrycie. Biedronki I inne maja sie gdzie chowac. Ale ostatnio prowadze gospodarke rabunkowa I rabaty wygladaja tragicznie.
Ale juz lepiej, przynajmniej jedna. Wszystko wycięte I wygrabione. Wiosna moze przychodzic
Ale dzieki temu bede miala wiosna wiecej czasu na górkę
Elu, dziękuję za kolejne polecajki. Ten Neil Lucas chyba fajny bo nieduży. Jednego potwora Memory już mam i więcej takich kolosów nie chcę.
Liście Elu jak najbardziej opadają, to zdjęcie zostało zrobione świeżo po zgrabieniu przez syna. Dzisiaj zajrzeliśmy na działkę, oooo jest co sprzątać U mnie te doniczki nie spełniają takiej funkcji jak u Ciebie, one są po prostu porzucone. Jakoś ciągle mi nie po drodze, żeby sprzątnąć
Piękny widok. U ciebie liście nie opadają tak czysciutko. U mnie kompostownik pełny.
Nie jestes odosobniona z doniczkami. Też wszędzie je mam jak kupuje rośliny wysadzamy a do donic daje kamienie aby wiedzieć jak się dana roślina nazywa bo zapominam co kupiłam a po zimie gdzie co posadziłam.
Z tych miskantow przebarwiających się popatrz jeszcze na Neil Lucas mam, Navajo - zamówione, trochę się spóźniłam, oczywiście Ledy in Red nowość - mam pierwszy rok.
Jest to jakas metoda.
U mnie ogrodowy smietnik upycham pomiędzy kompostownikiem a skleconą tymczasowo wiatą na drewno.
To taki naroznik ogrodu, Od polnocnej strony domu. Mam tam wąski kawalek ogrodu i wiosna zamierzam naklonic malzona do wykonania kratki, ktora zamontuje w poprzek tego waskiego pasa ziemi. Osloni to kompostownik i częściowo wiatę.
A i miejsce na nową różę pnącą jak znalazł…
To jest albo Crimson Brocade albo Winston Churchil. Sadziłam oba i są podobne. Moge ci odsadzic jak kępke zrobi.
W głab lasu raczej juz nie bede nic robic, tam jest za sucho, a ja leniwiec nie chce mi sie podlewac. Ale zaczelam sadzic od strony sasiadki, przeniosłam tam duze klony: 2 kapadockie, Freemana Autumn Blaze i Burgera, dosadzilam grujecznika, buka i 3 ambrowce. Podsadzam je dereniami Marginata Nord - tez mi troche za bardzo urosly przy tarasie a tam beda mialy duzo miejsca i zwolnily miejsce na jakiegos klona . Do tego troche zasłonia kompostownik i chce by mnie zaslonily od sasiadki. Wzdłuz ogrodzenia posadze jeszcze choiny kanadyjskie i dalam 2 cedry (bo nie mialam gdzie ich posadzic)
Kompostownie robią kompost na gorąco... choroby i szkodniki raczej tego nie przetrwają
Taki kompost jest czasem bezpieczniejszy niż swój
Zresztą... ja rzucam na kompost i chore rośliny.
Patogeny są wszędzie.
To tak jak z ludźmi, jak odporność dobra to kataru nie złapiemy nawet od chorego domownika
U mnie kompostownia jest. Ale to jest zwykły kompostownik, tylko w dużej skali. Tutaj wrzucają wszystko co dostaja od takich ogrodników jak ja. Czyli często ja oddaję na bio to co bym do swojego kompostu nie dała, czyli czasem chore rośliny.
I tu się zastanawiam, czy taki kompost brany z kompostowni jest dobry?
Ale w no dig to wcale nie o eliminację chwastów chodzi
I wiadomo, że chwasty rosną zawsze i wszędzie. Nie ma ogrodu bez chwastów.
Ściółki mają pomagać... ale nie wytępią chwastów do zera. Trzeba niestety zakasywać rękawy i rwać
U Ciebie problemem są te nieużytki. Wszystko się sieje do Ciebie.
Perz nie lubi koszenia, nawłoć nie lubi koszenia... no ale w rabatach nie wjedziesz kosiarką i nie skosisz
Dlatego u mnie rabat będzie jak na lekarstwo.
Reszta będzie szła pod kosiarkę. I tyle.
Nie będę miała czasu bawić się w skubanie.
Juzia wtedy szansę przebicia mają mniejszą te rozłogowe, ale to nie powoduje ich zamierania kłączy wcale. Przykładów kilka:
Grunt rodzimy nakryty szczelnie czarną lub niebieską folią przez 5 lat cięgiem, zasypany kamieniami. Po zdjęciu pod spodem pełno kłączy perzu bielutkich, młodziutkich.
Do dziś na żyrafowej walczę mimo przekopania i wybrania wszystkiego przed siewem.
Sterta gałęzi 10 letnia, dokładane co sezon na wierzch, pryzma jest mojego wzrostu. Po dwóch sezonach względnego spokoju spod spodu przebiły się nawłocie i dzikie jeżyny, a wydawało się, że tych ostatnich na działce nie ma.
Okolica ogniska i wrzosowisko- na jednym folia piach i kamień na drugim szmata, trociny, liście. Jedno i drugie przebiły skrzypy i powój. Walczę ciągle.
Kompostownik gruba warstwą suchego trawy, resztek z ogrodu rok w rok przy wybieraniu walczymy z kłączami perzu i pokrzywy, a nie wyrzucamy ich na kompost nigdy.
Rabaty leśne zwykła trawnikowa trawa siana przez nas zasypana liśćmi trocinami, korą, szyszkami i ziemią z worków na grubość 20-25 cm po dwóch sezonach śladu po tym nie było wszystko zarosło chwastem mimo plemienia i obrzeży z bali.
Wały wokół oczka tego zamulonego po pierwszej powodzi poszła na nie darń odwrócona do góry nogami i ziemią plus ziemią z worków. Darń poszła na wysokość kolana warstwami. Na to wszystko kamień rzeczny już w pierwszym roku perz przerastał wszystko.
Żadne no dig nie eliminuje wszystkich chwastów . Eliminuje część dla której warunki zmienia na niekorzystne, ale tym samym inne dochodzą do głosu. I przy naszej gliniastej glebie wcale z takich miejsc nie jest łatwiej wyrywać. Bo wyrywa się korzenie powrastane w te gałęzie tektury trociny i szmatę. Ogranicza wzrost chwastów częściowo,ale nie w 100 procentach. Plus trzeba się liczyć w takim umiejscowieniu ogrodu poza miastem, że jak do tych dobroci przychodzą dżdżownice to natychmiast za nimi pojawiają się krety i nornice. Sprawdzone u mnie na przestrzeni 10 lat ogrodu. Natomiast glebę poprawia niepodważalnie