Odpowiadam zbiorczo i podsumowująco
Dalej nie wiem co mnie usiłowało zniechęcić do ogrodu
Gniewosza też obstawialiśmy, ale prawda taka, że mamy za mało danych - zdjęcie niewyraźne, a obserwacja bieżąca została zeżarta przez stres
U nas generalnie ostatnio mokro - eliminowałoby to żmiję, bo one chyba faktycznie po mokrym przechadzek sobie nie urządzają

Sterty drewna mamy, ale w zupełnie innym rejonie. Tam gdzie zwierz syczał jest warzywnik i kompostownik - nie chcę nawet myśleć o tym, że coś co się płoży mieszka w kompostowniku i tam się mnoży
Zgadzam się z Tarcią, że "to" się bardziej boi mnie niż ja "owego"

Myszka też się bardziej nas boi niż my jej
Żaby i ropuchy mnie aż tak nie stresują. Wiem, że są u mnie, bardzo mnie to cieszy, całować ich nie zamierzam, ale i one na mnie nie syczą złowrogo

Najwyżej któraś wyskoczy nagle, ja się rozedrę, ona ucieknie i po temacie
Całą sytuację staram się w plusach widzieć

Wiem już, że coś takiego u mnie żyje. Wiem, że może być jeszcze większe. Wiem, że jest straszne, obrzydliwe i w ogóle, ale wiem też, że nie jest ryzykowne dla zdrowia, przynajmniej teoretycznie. Trzeba po prostu się na takie spotkania nastawić i nie panikować, ha
Kiedy tą mądrość wprowadzę w życie - nie wiem

Dziś pomimo upałów poruszałam się po ogrodzie w długich spodniach i kaloszach

Konewkę, która spadła z tarasu wyciągałam długim kijem
Sfochowana cały dzień przesiedziała na drewnie, mądry kotek