Ostatnio pracowałam przy domku letnim i tam więcej fot zrobiłam.
To budowla po poprzednich właścicielach, paskudna była, koszty wyburzenia- wtedy nas nie było na to stać. No sobie stała i w pewnym momencie mój mąż postanowił to wszystko odnowić, nadać nowe życie i wygląd. Trwało to tak chyba z 5-6 lat, bo sam robił przy mojej pomocy, ale stworzył coś pięknego.
dziś kochamy ten domek letni, od jesieni do stycznia, to idealne miejsce na nasiadówki, że latem, to wiadomo.
Zdarza mi się przy robocie ogrodowej, nie dotrzeć tam nawet do 2 tygodni.
Ale jest. Myślę, że kolejne pokolenie bardziej je wykorzysta i da mu nowego ducha.
to fotki z tego miejsca
Oj, do ogarnięcia( tak jak bym chciała) terenu gdzie mam warzywniak i sadek, to kilka dni nie wystarczy, może gdyby całe to tak. Ale ja mogę dziennie poświęcić ze dwie godziny i to nie zawsze, a jak mogę to wtedy czasami deszcz lub ziąb. Dobrze, że grubsze prace robi eM. Po większości warzyw mam już zglebogryzarkowane, posiany poplon, niektóre miejsca zwapnowane.
Wiosna często bywa kapryśna, więc większość zaplanowanych prac wolę wykonać teraz, bo wiosną i tak jest co robić ( a teraz prace wymyślają się na bierząco i nie wiem jak to się dzieje,że jedna pociąga drugą i mnożą się na potęgę: przesadzająć jedną roślinę , przesadzam pół ogrodu...)
Nie wiem Hanuś gdzie widzisz u mnie tą systematyczność, ja mam wrażenie ,że działam bardzo chaotycznie Planuje jedno , a robię drugie...Zaczynam jedno , a w międzyczasie idąc np, po jakieś narzędzie widzę drugie i zabieram się za to...Czasami już zapominam po co szłam właściwie
Albo mając te dwie godzinki większość przełażę po ogrodzie , tu coś zobaczę co należałoby uwiecznić na zdjęciu( lecę po aparat i powstaje pięćdzięsiąt różnych zdjęć), to myślę jak tamto zmienić , to polatam z doniczkami w tą i z powrotem, przymierzająć( albo z wykopaną rośliną -i to w stanie najlepszego kwitnienia!- wtedy najlepiej widać gdzie pasuje...) I tak na robotę zostaje chwila , albo robi się ciemno Dziś zaplanowałam dalsze prace w ogrodzie , a siedzę na Ogrodowisku...
Ale łudze się, że w końcu osiągnę w miarę zadowalający efekt. Co nie znaczy, że ciągle jestem niezadowolona...Jestem! Nawet ciągle jestem zadowolona, tylko czasami za krótko Albo inaczej...chce być bardziej!
Basiu, ja sama widzę po zdjęciach, jak wszystko się rozrasta, przy tym co wypada, też widzę.
Nie jest źle, zawsze może być lepiej, ale siły są jakie są, pewnych rzeczy już się nie przeskoczy. Tak mimochodem, kot mój tyle uwagi potrzebuje, mała terrorystka, ciągle ja baw i pieść, że mniej czasu na ogród.
Znalazłam zdjęcie sprzed lat - maleństwo. I dokoła pusto, widok aż po horyzont . To był rok 2012. Jak wegetacja ruszyła zrobił się krajobraz księżycowy .
Tymczasem dowód na to że sosna jeszcze jest, ale zrobi się nieco łyso, na jakiś czas. Niemniej jednak ciekawi mnie jak będzie po wycięciu, pokażą się nowe widoki.
Hmmm, no mała nie jest . Ale u siebie bym jej ciachała te wystające odrosty, przynajmniej do czasu mojej fizycznej zdolności do ciachania . Ostatnio widziałam coś takiego w okolicy i coś takiego by mi pasowało. Oczywiście podkładów kolejowych bym nie użyła tylko grubych desek. Myślę że byłby to efekt na jakieś 3- 4, może 5 lat a potem byłoby tak jak z bluszczem. Czyli coraz większy i grubszy kożuch.
Świdośliwa cudownie wybarwiona, pamiętam też, że miała miedziane listki wiosną. Znalazłam taką fotkę trzmieliny, z maja. To ta masa zieleni w tle za bukiem. Nie tnę jej, bo nie ma takiej potrzeby. Wysoka rośnie, w tej chwili ma dobrze ponad dwa metry. Opiera się na ogrodzeniu, nie ma żadnego stelaża.
Przecudnie u Ciebie i jeszcze jakiś mega róż świeci na rabacie.
O tej porze pełne hortensje zdecydowanie są ładniejsze niż ażurowe.
Miłego tygodnia Alicja