Tymczasem dowód na to że sosna jeszcze jest, ale zrobi się nieco łyso, na jakiś czas. Niemniej jednak ciekawi mnie jak będzie po wycięciu, pokażą się nowe widoki.
Znalazłam zdjęcie sprzed lat - maleństwo. I dokoła pusto, widok aż po horyzont . To był rok 2012. Jak wegetacja ruszyła zrobił się krajobraz księżycowy .
Wtedy, 10 lat temu, sosenka była na wagę złota. Teraz już staniała, bo się zestarzała. Nie żałuj decyzji. Najwyżej zetnij tak jak ja dziką brzoskwinię. Na wysokości fotelowego górnego oparcia.
U mnie przy tym pniaku cała historia. ierwotnie miał być blacik na stolik, ale pomysł upadł. W tej chwili siedzi przy nim hortensja pnąca i trzmielina. Miała być biało obrzeżona, a zmieniła kolor na zielony, ale i tak jestem z niej zadowolona. A pniaka wcale nie widać.
Czytam o Twoich dylematach i się uśmiecham pod nosem - bo mam podobne. Tylko większe drzewa. Twoja sosna to krasnal przy moich
Ja sobie myślę, że przy całej mojej miłości do drzew - to przecież tylko drzewo. Czasem usuwamy pojedyncze egzemplarze, żeby dać rosnąć nowym, cały czas jest wymiana. A działki mamy nieduże - nieodpowiednie na dorosłe drzewa. Chyba, żeby znaleźć odmiany rosnące docelowo nieduże - przez przypadek mam taką jedną nn, kupioną jako kosówka, która jednak formuje jeden przewodnik i ewidentnie jest drzewem
Moje sosny mają już po 8-10m, pomimo skracania pędów, przycinania. I zrobiło się ciemno, cieniście, kiedyś miałam bardzo słoneczny ogród, teraz od południowej strony sadzę rośliny cieniolubne - bez sensu przecież. Część na pewno zostanie, bo ja kocham sosny, ale te, które zacieniają ogród zostaną zastąpione czymś niższym.
Ważne, żeby ogród nie był pustynią (Twojemu to nie grozi), żeby się zmieniał, żył, odsłaniał nowe możliwości i dostosowywał do potrzeb. Czasem wycinka przynosi szkody, bo może się zdarzyć, że powoduje odsłonięcie paskudnego widoku, ale czasem może przynieść dużo pożytku, bo zamiast czegoś niechcianego możemy uprawiać parę innych ukochanych roślin.
Trudno, Jola najlepiej wie co zrobić z tą sosną.
Mnie jej też żal, ale zgadzam się z Hanią. Byłam u Joli, to naprawdę nie jest duży ogród tylko mała działeczka, mniejsze drzewko będzie się lepiej komponowało, a świdośliwa dostarczy jeszcze korzyści w postaci bardzo wartościowych owoców
Dziewczyny mnie też jej żal. Czuję ze to jak wyrok śmierci dla niej Aniu. Ale boję się że w przyszłości sąsiad zacznie mnie przeklinać że mu śmieci, zabiera wodę. Nie będzie tam na pewno pustki, następca o docelowych mniejszych gabarytach czeka w donicy.
Pewnie że tak , jej sprawa, jej decyzja i nikogo nie musi prosić o radę , czy też pozwolenie Jeśli jednak Jola poddała ten temat do dyskusji , to znaczy ,że chciała poznać zdanie innych i posłuchać różnych opinii. Dlatego tu sobie rozmawiamy ,dzielimy się przemyśleniami , jedni za wycięciem , drudzy przeciw. Ja jestem przeciwna , bo tak jakoś mam ,że dla mnie każde drzewo to prawie świętość. Zbyt często ,realizując swoje nowe wizje, wycinamy duże drzewa a potem narzekamy ,że za dużo dwutlenku węgla( to tak z ekologicznego punktu widzenia). Jolu, bronię tej sosenki , bo jakoś absolutnie nie mogę zrozumieć argumentów wysuwanych przeciwko niej. Śmieci i zabiera wodę? Przecież tak samo jak każe inne drzewo, a nawet mniej niż liściaste. Świdośliwa urośnie i też będzie śmiecić, może jeszcze bardziej przeszkadzać sąsiadowi. Trudno też zrozumieć obawy o ewentualne pretensje sąsiada. Mamy prawo mieć na swojej działce drzewa jakie chcemy, pod warunkiem ,że nie przechodzą, nie przewieszają się na drugą stronę. Najczęściej przy ogrodzeniach ,sadzimy tuje , aby odgrodzić się od sąsiadów. Czy one nie śmiecą , nie zabierają wody? A przecież nikt nie ma o to pretensji.
Nasunęło mi się takie skojarzenie ze starym misiem , którego dziecko rzuca w kąt , bo dostało nowego(z takiego opowiadania, chyba z „Pierwszej Czytanki”). Misiowi oczywiście smutno i przykro. Twoja sosenka była pierwsza na działce, cieszyła , dawała radość, powinny się jej należeć względy z tego powodu. A tu , urosła, zestarzała się, zaczęła przeszkadzać,” ktoś” inny nowy, młody zajmie jej miejsce , a ona na śmietnik lub do pieca. Pewnie jak przyjdą wykonać wyrok, zapłacze żywicznymi łzami .
Jolu , widzę że drzewko to nie w pełni izoluje od sąsiada, ale chyba jest jednak lepszą zasłoną niż świdośliwa, która ma ją zastąpić. Chyba że zależy Ci na tym , aby był widok na działkę sąsiadów( nie znam wszystkich uwarunkowań).?
W kwestii pożytku z obu drzew- no też nie jestem przekonana o wyższości świdośliwy. Śliwki takie , czy inne łatwo dostępne w sprzedaży, a już taki syrop , miodzik z pędów młodej sosny – bezcenny. A chodzą też słuchy ,że napar z igieł sosnowych pomaga zwalczyć zakrzepicę poszczepienną. No i takie igiełki to darmowy materiał dla kwasolubów.
Jolu wiem że już klamka zapadła, ale każdy zasługuje na obronę, stąd ta moja ostatnia mowa prze wykonaniem wyroku, wynikająca z potrzeby podzielenia się przemyśleniami
Aniu, pamiętam że kilka razy wpisywałaś się broniąc sosny. I twoje argumenty rozumiem, jak i Mirki. Sama zresztą kilka razy protestowałam jeżeli ktoś na forum chciał wycinać spore drzewa. Podstawowym argumentem przemawiającym za wycięciem była jej docelowa wielkość przy małej powierzchni działki (szerokość mojego ogrodu to 11m, podobnie jak u sąsiadów). Obecnie miała około 4m średnicy, tak na oko.
Pozostałe ewentualne "powody" wycięcia były wtórne.
No i stało się, sosny już nie ma. Sama ją trochę podcięłam wczoraj, dzisiaj sąsiad dokończył dzieła. Świadkiem nie byłam bo akurat pojechałam po zakupy. Zrobiło się łyso a zarazem jakby więcej powietrza wpadało . Dzisiaj posprzątałam, reszta w następnych dniach jeżeli pogoda pozwoli.
Było tak. Przy okazji widać jak kret ryje.
Tak jest teraz, to spore drzewo to wierzba rosnąca u Sąsiadów, przycinana systematycznie. Sąsiad młody, daje radę.