Ten rdest himalajski mnie absolutnie zachwyca. Niewielki 40-60 cm, kompaktowy, z dużą ilością kwiatów. Tu za kulą jest raptem 2 sadzonki z ubiegłego roku. I już w tym mogłam go podzielić. Nie rozchodzi się odnogami. Daje radę w pełnym słońcu. I ma cytrynowe listki i intensywnie amarantowe kwiaty. Przez całe lato jest taki. Odmiana Golden Arrow.
Napisales w innym watku bo juz odpowiadalam o ile sie nje myle to chwasty w trawniku.
To czerwone to rdest dziki a zielone na zolto kwitnace lucerna.
Pokaz jak ten trawnik wyglada w calosci bo moze masz 2 m2 i biadolisz. Ale to co widac to gleboka orka, widly wybrac korzenie i wygrabic i jeszcze odczekac czy nie wyrosna ponownie chwasty.
To jest trawnik tam same chwasty?
Na pierwszej focie prawdopodobnie jest to dziki rdest to czerwone.
Na drugiej lucerna wiecznie zielona mimo suszy i upalow jej korzenie siegaja nawet 10 m w ziemie i dlatego ma gorke zielona.
Miło mi Bodziu , dziękuje za ciepłe słowa, ogród ma "żyć" dlatego u mnie dla kazdego jest miejsce a czas z wnukami jest bezcenny Też goniłam za motylkami a wyjątkowo ich dużo w tym roku bo i słońca dużo.
No i wrzosy już w pełnym kwitnieniu i marcinki tak szybko.
Dzisiaj tylko spacerowałam po ogrodzie i przyjrzałam się dokładnie trawnikowi.
Nie ma koniczyny, znikł też bluszczyk kurdybanek
Jedyne, co jest zielone to mniszek, rdest ptasi i biały krwawnik pospolity.
Można się załamać
ten sadzony jesienią z małej nieukorzenionej sadzoneczki, jak ładnie rośnie
a tu cyknięty dla Gabrysi rdest, zobacz jak ładnie już rośnie
a to moje ratowane kościelne
No własnie, konkretnych przepisów brak, dlatego sądy, w spornych kwestiach opierają się na konkretnych przepisach działek RODowskich, gdzie minimalna odległość roslin powyżej 2m jest 3m od granicy. Znam takich kilka przypadków sporów sąsiedzkich o drzewa za blisko posadzone.
Inna sprawa, że sadząc drzewa zazwyczaj myślimy o swojej wygodzie, a nie o sąsiadach, którzy niekoniecznie chcą i muszą lubić nasze drzewa, pnącza itp.
Sama tego doswiadczam - z jednej strony sąsiedzka niecięta, zaniedbana jabłonka sypiąca mi gnijącymi jabłkami na moje rabaty, z drugiej wchodzący, wpełzający wszędzie winobluszcz i rdest auberta...tuje brabanta posadzone 50cm od granicy i włażące do mnie, orzech mający obecnie pień 20cm od płotu, a korzenie i gałęzie kilka metrów po naszej stronie gdzie z powodu suszy i cienia nic niemalże rosnąć nie chce...etc...to na prawdę fajne nie jest
Rdestem się zachwyciłam na zdjęciach z Pszczelarni. One tam pięknie się prezentują w łanie. Miałam w tym sezonie w łapkach doniczkę z onym, ale po namyśle odłożyłam. Miejsca na łany brak.
PS. Po zakupie krwiściągu zapomniałam jak on się nazywa i chyba przez pewien czas nazywałam go rdestem.
mikołajek jest niebieski na początku . Teraz zasycha na srebrno. No jesień idzie. Gonia z jeżówkami ten jasnocytrynowy z różowymi kwiatami wąskimi to rdest himalaski Golden Arrow
Też oczkiem rzuciłam na ten krwiściąg. Jakieś 20 razy .
Ale skoro on taki łakomy to na moim piachu też nic z tego. Ale mam odrobinkę podobny do niego rdest (dostałam od Kwartecika) i ten jakoś chyba się zadomowi .
Jestem przeciwna sadzeniu między ogrodami wszelkich pnączy. Jeśli coś szybko rośnie to tak samo rozrasta się i zarasta okolicę. Pełza po ziemi, daje odrosty i sieje jak np. w przpadku winobluszczu. I jesli jeszcze właściciel pnącza jest świadom (mniej lub więcej) potrzeby cięcia i korekcji, to ja, jako sąsiad nie muszę tej wiedzy posiadać, ani godzić się na wieczną walkę z ekspansywnym zielskiem żyjącym własnym życiem
Piszę to z autopsji - z jednej strony mam szalejący rdest auberta, z drugiej strony mam wysiany winobluszcz i winorośl (tę od winogron) oraz pnącą trzmielinę, które wrastają mi pomiędzy tuje, cisy, włażą na drzewa i wysiewają się po całym ogrodzie