Kobieto moja glina przez 60 lat dostawała rok w rok obornika i ścierniska były orane, a i tak łopaty nie wbiję teraz. Jak wyschnie to twardsza niż beton. Pasek dawałam w dolnej zamulanej części w warzywnik co drugi rok cały kompostownik wrzucamy, dawałam próchnicy piachu. Ciut lepsza jest, ale to wszystko mało. Nasza glina zasysa w głąb wszystko co glina nie jest. Gruz, cegły kostkę, żadne obwódki rabat nie wytrzymują dłużej jak trzy sezony potem już ich nie widać trzeba odkopywać. Glina glinie nie równa
Nie da rady tak szybko...
1. Przywozisz sobie taczką kompost i wszelkie dobroci oraz 4 wiadra na miejsce docelowe
2. Kopiesz dół. Przy kopaniu na bieżąco wrzucasz wykopane skarby do kilku różnych wiader: kamienie, szkło, żelastwo i plastik
3. Z dołu wybierasz piach na głębokość łopaty lub głębiej (zależy od sadzonej rośliny)
4. wykopany piach wrzucasz do jednej taczki, a ziemię z wierzchu do drugiej
5. do taczki z ziemia z wierzchu dosypujesz kompostu i dobroci i mieszasz
6. Po namyśle dosypujesz nieco piachu z drugiej taczki, bo już widzisz, ze kompostu Ci nie wystarczy (jesteś przy piątej sądzonej roślinie)
7. Sypiesz nieco mieszanki do dołka, dodajesz kupokulki, a na to znów nieco mieszanki
8. Podlewasz
9. Wkładasz roślinę
10. Wyjmujesz, bo za głęboki/za płytki dół
11. Poprawiasz
12. Obsypujesz dookoła mieszanką, udeptujesz, podlewasz
13. Myślisz chwile, co zrobić z piachem z drugiej taczki
14. Nie chce Ci się myśleć dłużej, zatem wieziesz pod kompostownik i tam wysypujesz
15. Postanawiasz zastosować metodę Scarlet czyli pomyśleć o tym jutro
16. Wykopane skarby wrzucasz do odpowiednich worków śmieciowych, kamienie wysypujesz na kupkę przy kompostowniku
17. Patrzysz na zegarek - minęła godzina (co najmniej!)
18. Ocierasz pot z czoła, bierzesz łyka wody i kopiesz następny dół
Tak, że ten
EDIT: a gdy kopiąc dół napotkasz korzenie drzew, zabawa staje się jeszcze ciekawsza i przybywa kilka punktów programu . Czasu nie da się wówczas oszacować
Odwiedziny byly przednie, lubie tak. Pomidory musza ruszyc, skoro jest juz jeden, zaraz moze pojawia sie kolejne, mam duzo kwiatów, wydaje mi sie ze musialy ciepla wiecej dostac. Bo w oczach sie namnażaja. Jak bede miec tylko kilka to i tak bede zadowolona, moje biedy posadzone 1 maja przezyły sporo.
Ogladałam je juz w zeszlym roku nadałyby sie na nową. W innych miejscach sa nieco za jaskrawe choc ja lubuje sie w takich różowosciach. Jednak w ich przypadku koloru byłoby az nadto, nawet dla mnie. Musze stonowac rabaty. Raczej celuje w biele podbite rozowym/pomaranczowym/łososiowym.
Moje biale nigdy nie byly salonowe choc z papierami dobrych hodowli sa jak wiejskie burki. Okurzone, w nasionach za to szczesliwe Ogrod nie ma dla nich tajemniec, szczegolnie dla mniejszego Wicia. To zreszta tez prowodyr wszelkich bojek i szalenstw. Karolutek tylko na doczepke, jak mlodszy brat
Nic wiecej tam nie planuje robic, po lewej jest przejscie w strone garazu i do domku narzedziowego a prawą strona idzie sie na tyl ogrodu. Chce zrobic tylko widok z sypialni. Reszta ma pozostac terenem dzikim. Wiec nasadzenia planuje dopasowac do tych sosen. Tamta czesc dzialki jest w zasadzie nieuzywana, na jej koncu jest kompostownik. Nie planuje tej czesci zagospodarowywac w jakikolwiek sposob. Zrobie fotke z innej strony, to co pokazalam to na wprost z okien sypialni. O glebie jeszcze nic nie wiem. Na pewno troche suchego piachu i gliny, z mnostwem korzeni.
Jeszcze dodam, ze caly ten bok domu ma tylko trawe, to strona polnocna. Wzdłuz ida rury od wody, kanalizacji, rury do podlewania ogrodu, studnia głebinowa, rury do kotłowni, cześć kabli. Nie bedzie tam żadnych nasadzen z przyczyn technicznych, musze miec bezproblemowy wjazd i wyjazd w razie awarii. Dlatego chce zamknac kilka nasadzen w obszarze sosen, takie wyznaczylam ramy.
Wyciągałam jedynie badyle czosnków ozdobnych. Z powodu sporej ilości opadów zaczęły się pokładać, a łodygi łapały jakiegoś grzyba. Poszły do wora bio. Czosnki jadalne jeszcze nie zaczęły tworzyć kwiatostanów. Wiem, że można je podsmażać lub obgotować i podawać z masełkiem. Próbowałam w zeszłym roku, ale jakoś moje kubki smakowe nie uznały tej potrawy za wykwintną. Ot, zwiotczała zielenina o czosnkowym smaku.
Haniu, zawsze gdy wrzucisz zdjęcia zachwycam się Twoim ogrodem. Czy to warzywnik, czy rabaty czy nawet kompostownik .
Przecudny dojrzały ogród, w którym busz i bogactwo kolorów na rabatach połączone jest z precyzją kancików, porządkiem i ładem. To jest to co takie tygryski jak ja lubią najbardziej .
Eda, witam
prawda, teraz piękny, cudny czas, zieleń jeszcze świeża, wszystko rośnie jak na drożdżach
u mnie ostatnio mocno popadało i nadal popaduje prawdziwy deszcz a nie jakieś moczenie tylko
Również macham
Kochane dziewczynki, do kompostu z kuchni wrzucam tylko surowe odpadki, chusteczki higieniczne, multum fusów kawowych, czasami jak i Wy rolki po papierze toaletowym.
U mnie mnóstwo dżdżownic, wręcz kłębowiska, one chyba uwielbiają pić kawę
Nie wrzucam gotowanych resztek a szczególnie mięsa bo to przyciąga szczury i myszy.
Mimo to czasami ktoś przez przypadek wrzuci z talerza resztki i wtedy znajduję jakąś kość w kompoście Mój kompostownik jest na granicy z sąsiadem, ale pytałam się czy im nie przeszkadza, i pani powiedziała że kompost nie śmierdzi I faktycznie
Jest na ziemi, bez dna, tylko siatkę przeciw kretom położyłam na spód bo by mi wyjadły moje dżdżowniczki
Rodki mega i ten orlik cudny no i kompostownik na wypasie - pięknie ale będę miała sny kolorowe mmm u mnie to wejgele tylko taki kolor mają reszta to na żółto ,róż i biel chyba fiolet gdzie nie gdzie w ogóle to kwiatów teraz wszędzie moc piękny czas ...macham serdecznie .
Ciekawe rzeczy piszecie o kompoście.
Jak sie wprowadziłam to poszłam do sąsiada prosić ,żeby zabrał kompostownik w inne miejsce bo był 4 m od mojego tarasu i śmierdział oraz latały końskie muchy.
Podejrzewam ze wyrzucali z kuchni resztki z mięsem włącznie.
Przeniósł ten kompostownik bo mu powiedziałam ze jest na odległości od sąsiadów przepis i ze przyszłam prosić grzecznie. Bo na jego wielkość działki i położenie domu to w ogóle nie powinien mieć kompostownika.
Do tych miejskich kompostowni trafiają też odpady zielone z utrzymania miasta, czyli z koszenia traw na poboczach itp, a tam wiadomo jaki syf od spalin i ogólnie ruchu samochodowego.
Ja cytrusów nie daje nie dlatego, że chemia, tylko generalnie one są rąk zakaonserwowane, że w ogóle się skórki nie rozkładają. Co wrzucone, to wyjęte, kiedyś, jak nie miałam własnego kompostownika, korzystałam z uprzejmości babci mojego byłego. No i wtedy właśnie zauważyłam, co się dzieje z cytrusowymi odpadami. Potem zaczęłam czytać, zrobiłam własny kompostownik i miałam piękną próchnicę.
Mirka, bardzo Ci dziękuję za wyczerpujące informacje Bardzo to wszystko ciekawe co napisałaś.
Chyba przy następnym opróżnianiu kompostownika pokuszę się o badanie - tak żeby wiedzieć co mam, ze zwykłej ludzkiej ciekawości
Nie ukrywam, że bardzo dużo dziś myślałam o tym, co rano napisałaś. Początkowo bardzo się podkręciłam myśleniem o "złym" kompoście i ewentualnych skutkach. Później trochę się "ostudziłam"
Mam kompostownik dwukomorowy - jedna komora dojrzewa, druga zbiera. Wrzucam tam i to z ogrodu i to co z kuchni. Tak jak pisałam - nie wrzucam nic z nasionami - dla własnej wygody i nauczona własnym doświadczeniem
I tak sobie myślę, że to co wrzucam z kuchni - czyli odpadki roślinne, pochodzą z roślin kupnych, w znacznej części. Diabeł wie co te liście rzodkiewek, skórki pomidorów, obierki ziemniaków etc. mają w sobie
Jak zaczynałam czytać forum i uczyć się kompostowania "obowiązywał" bezwzględny zakaz wrzucania do kompostu cytrusów, z uwagi na "diabelstwo" w skórkach. Później "zakaz" złagodniał bo przecież nikt ton cytrusów do przydomowego kompostownika nie wrzuca. Tak jest chyba ze wszystkim...
Podsumowując moje przemyślenia - wydaje mi się, że i tak lepiej jest mieć własny kompost niż go nie mieć, jaki by nie był i z czego się nie składał
"Swój" zbieram żeby dawać pod warzywa w skrzyniach i do szklarni - nie odważyłam się dać kupnego, chociaż mocno kusiło. Bo z drugiej strony wysiewy robimy przeważnie w ziemi kupnej (dedykowanej do wysiewów) i też diabeł wie co w niej jest...
Mirusiu, wszytko piękne : rodki, azalie, klomby, kompostownik. Ciekawe rzeczy piszesz o kompoście. Nie wpadłabym na to, żeby badać kompost. Człowiek całe życie czegoś się uczy.
Jest pięć komór, 3 na kompost z rabat ozdobnych i trawnika 95x150, dwie na kompost z kuchni na warzywnik 60x150.
Po zrobieniu i używaniu stwierdzam, że wygodniej by było jakby były trochę krótsze i szersze, a szczególnie te na odpadki z kuchni, ale nie chciałam więcej miejsca nim zajmować
Czasami przerzucamy z eM z jednej komory do drugiej jesienią, ale ja nie jestem jakaś systematyczna
Wiosną zrębkuję wszystkie gałęzie, suche byliny, niestety nie mieszam tych zrębków z zielonymi odpadami bo po prostu nie mam na to siły, w trakcie sezonu dorzucam cięte byliny, teraz wylądowały tam łany niezapominajek, i już jestem przerażona tymi nasionami
Najgorsze jak tnę przywrotnika ostroklapowego, mam potem siewki wszędzie tak jak Ty werbenę, choć przywrotnik chyba aż tak się nie sieje.
Teraz pisząc to ,myślę czy jednak nie pójść i nie wywalić tych niezapominajek
Wiosną zdejmuję wierzchnią warstwę która jest słabo przekompostowana i przerzucam do komory obok, a to co jest na spodzie dobrze przekompostowane używam na rabaty.
Też mam ciągle tego za mało, ale ja kupuję jeszcze obornik i trzymam go w jednej komorze, więc mam trochę tego dobra, szczególnie że dałam swój kompost do badania, i wyszło że mam wszystkich składników w toksycznych ilościach, czyli ogrom, i mogę go stosować tylko jak by to był nawóz, cienką warstewkę. Więc starcza mi to. mam w nim za mało azotu a moja gleba jest zasadowa więc postanowiłam za rok wiosną zasilać rabaty siarczanem amonu i kompostem,i nic więcej. No chyba że obornikiem granulowanym, bo ten mój będzie pod warzywnik