Ta łania chce w sposób naturalny dokończyć żywot w moim ogrodzie, znalazła sobie miejsce .... .
Otóż, Gabrysia "kazała mi" sfotografować oczara kwitnącego w kategorii "czerwony". No więc wyszłam do ogrodu w niedzielne południe z aparatem, by sfotografować 'Afrodytę' (którą to 'Afrodytę' Gabrysia mi podarowała, mówiąc, że 'Diana' w szkółce też była ale nie zachwyca. W obszarze mitologii wolę jednak Dianę od Afrodyty ale co tam ..., byle krzew rósł i roztaczał wdzięki). Poszłam do ogrodu w niedzielne słoneczne południe ... .
I tak widzę świeże głębokie ślady racic, oborniczek jeleniowy to tu, to tam. Idę do sadu, bo za ulami w rogu ogrodu rośnie 'Afrodyta'.
Przy pasieczysku czuję zapach "jelenia", skręcam za szopę a tam stara łania się przyczaiła. Zagrodziłam jej drogę, nie miała dokąd uciekać, rzuciła się w stronę strumienia, nadziała oczywiście na drut kolczasty, jednak przeskoczyła, wylądowała w rzece (spadła na cztery), poderwała, wbiegła na skarpę sąsiada i spojrzała przeciągle w moją stronę. Oszołomiona tym dziennym spotkaniem, za późno zaczęłam robić zdjęcia.
Ta stara łania odłączyła się od stada, postanowiła zamieszkać w naszym ogrodzie. Nie mam siły na nią. Czołga się między drutami, rani o drut ale przychodzi. Nie umie już nawet zwęszyć rarytasów (chociaż jeleniowate mają b. dobry węch i słuch) - na szczęście. Chociaż ogłowiła wszystkie żurawki, tylko citronelki oszczędziła.
I tak zamiast sprzątać ogród "na wiosnę", organizuję akcję grodzenia strumienia siatką leśną. O czasy, o obyczaje! Strumień z siatką

.
Czy ktoś wie, czy pastuchy są skuteczne?
Łania po kąpieli: