Hej dziewczyny :* :* :*
Niestety życie mnie dopadło i trochę nie mam głowy do ogrodu. Opcja Malediwów byłaby bardzo kusząca w tym momencie niestety odpada, bo to trochę za droga impreza.
Dosłownie niedawno jeszcze kończyłam przycinanie traw. I jeszcze nie skończyłam

. Ale zostały mi "tylko" największe miskanty, na razie jeszcze jest zimno, więc może do końca kwietnia uda mi się je ściąć

.
Niestety też na "budowie" nic się jeszcze nie dzieje.
W marcu architekt ogarniał mi ostatnie uzgodnienia: z wodami polskimi (czy przypadkiem nie mam na działce "urządzeń i obiektów melioracyjnych" - nie mam i z operatorem energetycznym (czy przypadkiem linie wysokiego napięcia, które są poza działką, nie są za blisko planowanej inwestycji- nie są). No i jeszcze musiał wystąpić o odrolnienie kawałka działki, co oczywiście spotkało się z odpowiedzią, że "nie dotyczy", bo planuję tam dom jednorodzinny, a nie jakąś fabrykę

. No ale liczba papierów musi się zgadzać.
Ostatecznie wniosek o pozwolenie na budowę został złożony 28 marca, starostwo ma 65 dni na wydanie, o ile czegoś nie wymyśli po drodze. Także w związku z tym roboty mogą się zacząć około połowy czerwca. Najwcześniej. A planowałam (o ja naiwna

) na koniec marca.
Ale są też plusy

. We wtorek podpisałam umowę o dostawę prądu i dziś podłączony został licznik na "plac budowy". Temat został szybko ogarnięty (jak na operatora prądu PGE), bo zaczęłam to załatwiać dzień po podpisaniu aktu notarialnego kupna działki. A jak rozmawiałam później z architektem (też jest pod tym samym operatorem), to on na prąd budowlany czekał 1,5 roku (tak jak się czeka na docelowe przyłącze "domowe"). Mi się udało w 7 miesięcy i 1 tydzień

.
Podłączenie do wodociągu jest już też wykonane, czekam na mapkę inwentaryzacyjną od geodety i jadę wtedy do gminy podpisać umowę o dostawę wody. Ale to kwestia kilku dni.