Nooo, to jest w sumie dobry pretekst. Małżonowi powiemy: "Nie ma Agi, więc przyjechałyśmy popielić..." A że wypielimy parę krzaczków i drzewek... Będą potem w wiadomościach gadać, że to był rabunek "na pielenie".
Z myślą o kutej altanie...od kilku dni szykowałam się już, smarując mazidłem wzmacniającym całe plecy...a tu kicha...Aga zastrzega, wszystko odda po dobroci, tylko nie altanę...o kurza twarz... Haluksy też już przygotowane czekają w opancerzonych pokrowcach...i co tera...?