Wracając do historii mojego ogrodu...
W pierwszym sezonie (6 lat temu) nie zrobiliśmy w ogrodzie nic zmęczeni remontem domu i chyba tez jeszcze nie do końca wdrożeni w sytuację pt. mam swój ogród i mam wpływ na widok za oknem
.
Kolejny sezon to pierwsze próby podejmowane - jak pisałam już wcześniej - bez żadnej wiedzy i koncepcji. Obowiązkowo thuje przy ogrodzeniu i rabatka, która kompozycyjnie okazała sie nie najgorsza (jest do dzisiaj z drobnymi zmianami), ale kształt miała zupełnie bez sensu.
I tu pojawiło sie Ogrodowisko z wiedzą, która po części mnie przeraziła swoim ogromem, a po części okazała sie rozwiązaniem wielu dylematów. Pierwszy z nich: obrzeża. Położenie kostki brukowej jawiło mi sie jako bardzo drogie. Alternatywny sposób - ekobordy - jako nieeleganckie, a przy tym także drogie. I raptem bach! Danusiowe kanciki! To była dla mnie prawdziwa rewolucja w sposobie myślenia o wyodrębnianiu rabat. Pierwsze kanciki robiłam łopatą, a z wreszcie - także dzięki Ogrodowisku - odkryłam łopatę do kancikowania w kształcie półksiężyca. Wiem, ze dla Was te wyznania brzmią naiwnie, ale dla mnie to były prawdziwe odkrycia!
Efekt jest taki, ze w części rabat jest kostka brukowa kładziona przeze mnie własnoręcznie, w części ekobordy, a w części kanciki. Ta ostatnia część dominuje
. A w kładzeniu kostki brukowej w roli obrzeży jestem już prawdziwym mistrzem
. Potrafię nawet zrobić idealne koło (a nawet dwa nachodzące na siebie
.
A tu kancik: