Zatem wytyczyłam rabaty, wybrałam rosliny, posadziłam. Wytyczając rabaty czerpałam inspiracje z Waszych rozwiązań: zakątki, miejsca do przycupnięcia na ławeczce, ścieżka donikąd... Podobnie z roślinami

.
Rosliny sadziłam zgodnie ze wskazówkami Danusi - w sporych odległościach od siebie (sprawdzałam każdorazowo jakie dana roślina osiągnie rozmiary). Efekt był taki, ze na rabatach bylo pustawo , a ja nie bardzo wiedziałam, co z tym zrobić... Po czasie doczytałam, jak Danusia mówi, ze sama sadzi za gęsto

.
Zaczęłam zatem nieco śmielej sobie poczynać dodając tu i ówdzie a to trawki, a to jeżóweczkę, a to kolejny krzaczor, a to biżuterię ogrodową (znów Danusia!)

.
Po czym sie nieco znudziłam i 2 lata temu zabrałam za lewa stronę ogrodu, kyórą traktowaliśmy wyłącznie jak boisko do gry w piłkę nożną

.
I znów zaczęłam od przygotowywania zarysu rabat, karczowania (po drodze były rozmaite wykopaliska), a na koniec zasypywanie wszystkiego koræ, bo nie miałam koncepcji co sadzić

. Zastanawiałam sie czy taka robota ma sens, aż przeczytałam (znów!) Danusię, która radziła wlasnie taki sposób postępowania: najpierw rabaty, a potem stopniowe ich wypełnianie! No znów odkrycie i przegonienie dylematów!
W tym sezonie mam zamiar skupić sie właśnie na wypełnianiu, uzupełnianiu, wzbogacaniu rabat już istniejących i powstrzymaniu sie od tworzenia nowych. Czy mi się uda? Się zobaczy

.
Do następnego posta poszukam zdjęć rabat, nad którymi chcę popracować.
Tymczasem - jako przełamane nadmiernej ilości prozy - pismo obrazkowe i różne różności.