Miskantowo napisał(a) Zrobiłam sobie dziś hortiterapie.
Wsadziłam słuchawki, wrzuciłam audiobooka i zasiadłam do rębaka.
Za dużo w kompostowniku mi sie zrobilo zielonego i pocięłam podsuszone gałęzie wycięte z budlei.
Depresyjnie jest ostatnio okrutnie.
Zacytuję Wam tylko krótką rozmowę z moim M.
Dzwoni i pyta co tak szepczę do telefonu.
Mówię, że urnę wybieram.
Z drugiej strony słyszę: „O! A ja właśnie kremację załatwiam…”
Tak że tego.
W tym miesiącu trzy pogrzeby (nikt z rodziny, odpukać)
Teściowa nadal przed operacją (nowotwór)
Przyjaciółka po operacji kardiologicznej czuje się tak sobie (zastawki przepuszczają)
To jedna.
Druga z depresją, po pogrzebie mamy, z męzem o 20 lat starszym, u którego zdiagnozowano Parkinsona).
Do siostry boję się dzwonić bo czasami szwagier odbiera i pyta się z kim rozmawia. Nie poznaje mnie bo ma juz takie zaniki pamięci (ma dopiero 74 lata…)
Mam jeszcze jedn przyjaciółkę z liceum. Dla tej muszę się spinać najbardziej i robić za grupę wsparcia. Mieszka w Danii.
10 lat temu przeszła udar.
W tym roku zdiagnozowano u niej nowotwór, już z przerzutami do płuc i kręgosłupa…
Dość tego!
Trzeba się cieszyć życiem ile tylko można i w tym celu idę utytłac się ziemią.
Coś sobie przesadzę i od razu będzie mi ciut lepiej.
Współczuję, u nas też ten rok okropnie obfity w pogrzeby. Zaczynaliśmy po jednym tygodniowo początkiem roku, a teraz trafiają i się i dwa w tym samym dniu. O chorobach już mi się nawet pisać nie chce. To wszystko bardzo przybija ... dużo siły i zdrowia życzę.