Chandra mi trochę przeszła, a to dlatego, że u nas świeci słoneczko i zaraz zrobiło się trochę weselej. W sobotę jedziemy na działkę, i pokrywam niektóre rośliny, bo do świąt na pewno już nie pojadę, a może przyjdą mrozy? Poobwiązuje też moje iglaki kolumnowe, przeważnie nie mam jeszcze wysokich, ale boję się, żeby nie zdeformowały się od śniegu. I pójdę na długi spacer. Niedaleko jest jezioro, lasy, trasa spacerowa jest piękna. Ponieważ już nie robię tam jedzenia, w domu ugotuję grochówkę z wkładką, więc odgrzejemy i gotowe. Mam nadzieję że nas rozgrzeje. Słyszałam w radiu, że weekend będzie lekki mrozek, i w ogóle ma być zimniej i troszkę śniegu ma spaść. Ale wielkiej zimy jeszcze na razie nie widać. A na rozgrzanie kwitnący kaktus z mojego domu.
Jest to chyba opuncja. Kaktus mam długo, i żeby zakwitł, to musi mieć okres zimowego spoczynku, tzn. musi mieć chłodno i mało trzeba go podlewać. U mnie jest to dosyć trudne, bo mieszkam w bloku a kaloryfery nam grzeją dobrze.. Ale jakoś się udaję. Któregoś roku miał tyle kwiatów, że jeden wchodził na drugiego. Ma tylko jedną wadę, kwiaty utrzymują się krótko.
Zawsze jak przeglądam zdjęcia i widzę to, to przychodzi mi taka myśl, jakby tulipanek mówił: "Czy nie jestem przystojny"?